Dobro i Zło, to pojęcia, które nurtują ludzkość od wieków. Mimo zasadniczych różnic, które je dzielą, granica między nimi dość często jest zatarta i trudna do zdefiniowania. To, co stanowi wartość pozytywną dla jednego człowieka, dla drugiego może być równoważne ze złem. Zło to jedna z dwóch, podstawowych wartości
Czy możemy się obyć bez Boga? Czy Bóg jest człowiekowi potrzebny? Czy życie może istnieć bez Niego? BLISKO dwieście lat temu Napoleon Bonaparte zapytał sławnego astronoma francuskiego, Pierre’a Simona Laplace’a, dlaczego w swojej nowej książce o gwiazdach ani razu nie wspomniał Boga. Laplace miał odpowiedzieć: „Ta hipoteza nie była mi potrzebna.” W owym czasie traktowanie istnienia Boga jako zbytecznej hipotezy mogło w pewnych kołach uchodzić za pogląd nader radykalny, dziś natomiast jest on dość rozpowszechniony. Obecnie już mnóstwo ludzi oswoiło się z myślą, że potrafią obyć się bez Boga. Wprawdzie powiadają, że wierzą w Jego istnienie, lecz po większej części niewiele tylko albo w ogóle nic nie czynią dla wykazania, że Bóg jest im potrzebny. Nie modlą się regularnie do Niego. Nie interesują się poznawaniem Jego woli. Nawet nie próbują żyć według wzniosłych zasad Jego Słowa, Biblii świętej. Niekiedy wychwalają nauki biblijne, że są to piękne ideały, lecz osobiście nie stosują się do nich. Niektórzy posuwają się do przechwałek, że wszystko, co posiadają, zdobyli własnym wysiłkiem, bez żadnej pomocy ze strony Boga. Czy słusznie dochodzą do takiego wniosku? Czy wcale nie jesteśmy zależni od Boga ani w niczym zobowiązani względem Niego? Czy naprawdę potrafimy się obejść bez Boga? ŹRÓDŁO ŻYCIA Zacznijmy od pytania: Kto dał nam życie? Oczywiście poszczególnemu z nas — rodzice. Ale kto zapoczątkował lub stworzył życie ludzkie? Takiemu Źródłu niewątpliwie należy się nasza wdzięczność. A może życie powstało wskutek przypadkowego zbiegu okoliczności i tym samym bez udziału rozumnego Twórcy? Znany francuski filozof Claude Tresmontant, który wykłada filozofię nauki na słynnej Sorbonie w Paryżu, niedawno zajął się specjalnie tą kwestią. Udzielając na ten temat wywiadu, powiedział on: „Tylko bardzo nieliczni uczeni myślą jeszcze dziś poważnie,” o tym by czysty przypadek mógł „posłużyć za wyjaśnienie powstania choćby najprostszego organizmu”. W dalszych wywodach wykazał, dlaczego przypadkowej kombinacji elementów nie można dłużej traktować poważnie jako wyjaśnienia początku życia. „Do dziś poznaliśmy, jak niesłychanie skomplikowana jest budowa cząstek molekularnych, które wchodzą w skład żywej komórki”, oświadczył. „Dokonano obliczeń celem ustalenia, jakie istnieje prawdopodobieństwo przypadkowego wyłonienia się z pierwotnego chaosu najprostszej z tych cząstek; okazało się, że czas i masa materii, jakie byłyby potrzebne do przypadkowego uformowania się choćby jednej takiej molekuły, nie mieści się absolutnie w okresie obejmującym znany nam wiek naszej galaktyki.” Dlatego też Tresmontant dodał: „Aby materia mogła sama z siebie” wydać skomplikowane formy życia, „musiałaby być obdarzona niezwykłą mądrością, musiałby tkwić w niej jakiś niedościgły geniusz”. Kto przypadkowi przypisuje to, co jest zdecydowanie sprzeczne z regułami prawdopodobieństwa, ten w rzeczy samej mówi o Przypadku pisanym dużą literą i pojęcie to staje się u niego równoznaczne z Bogiem. Rzecz całkiem jasna, że nie bezrozumny przypadek, lecz Bóg Wszechmocny jest Źródłem życia! Człowiek, który umie uszanować, co należy, zgodzi się z wypowiedziami psalmistów biblijnych, którzy oświadczyli: „Bogiem jest Jehowa. To on nas uczynił, a nie my samych siebie.” „U ciebie bowiem jest źródło życia.” (Ps. 100:3; 36:9 [10], NW) Życie naprawdę zawdzięczamy Bogu i powinniśmy okazywać Jemu wdzięczność za ten wspaniały dar. ZACHOWAWCA I ŻYWICIEL Ale czy teraz, gdy już posiedliśmy życie, nadal jeszcze potrzebujemy Boga? Czy jesteśmy w jakimkolwiek sensie od Niego zależni? Niemowlę po prostu nie może się obejść bez ziemskich rodziców; potrzebuje, żeby je ktoś karmił, ubierał i troszczył się o inne jego potrzeby. Czy ludzie są podobnie uzależnieni od Boga, swego niebiańskiego Ojca, czyli Życiodawcy? Niektórzy uważają, że nie. Co też Bóg dla mnie zrobił? — zapytują zuchwali. To prawda, że może pracują ciężko, aby nakarmić i przyodziać siebie wraz z rodziną; być może od świtu do nocy sieją ziarno, a później znowu trudzą się w dokuczliwym upale, by zebrać plony. Któż jednak sprawia, że z nasienia wyrasta pożywny pokarm, który dodaje sił ich ciału i przyczynia się do rozwoju ich dzieci? Jak się to dzieje, że połączenie owego nasienia z glebą i pewną ilością wody daje tak wspaniałe wyniki? Czy jakikolwiek człowiek tak urządził rzeczy? Nie! To sprawa Boga! Kiedyś dawno temu chrześcijański apostoł Paweł omawiał właśnie kwestię wzrostu i przy tym napisał: „Ja zasadziłem, Apollos podlał, a wzrost dał Bóg. A zatem ani ten, co sadzi, jest czymś, ani ten, co podlewa, lecz Bóg, który daje wzrost.” (1 Kor. 3:6, 7) Wprawdzie apostoł Paweł mówi tu o wzroście duchowym, lecz ta sama zasada dotyczy również wzrostu literalnego nasienia. Bóg utrzymuje bieg tych cudownych procesów, dzięki którym ziarno kiełkuje i w końcu wydaje to wszystko, co jest potrzebne człowiekowi. Francuski astronom Laplace wyniośle zakładał, że skoro odkrył niektóre prawa rządzące uregulowanymi, choć skomplikowanymi ruchami ciał niebieskich, to w takim razie ręka Boga nie jest światu potrzebna. Ale kto postarał się na przykład o to, by ziemia obracała się z odpowiednią szybkością (na równiku ponad 1600 kilometrów na godzinę) dookoła swej osi, dzięki czemu poszczególne formy życia na ziemi mają zapewnione idealne okresy naświetlenia promieniami słonecznymi i ciemności? Kto wyznaczył szybkość, z jaką ziemia krąży wokół słońca, a wynoszącą w przybliżeniu 100 000 kilometrów na godzinę, przy czym właśnie ta szybkość jest potrzebna do utrzymania naszej planety na orbicie odpowiednio oddalonej od słońca, aby na niej mogło krzewić się życie? Zadziwiająca regularność i porządek, jakie panują we wszechświecie, wykluczają prawdopodobieństwo powstania tych idealnych warunków przez przypadek. Jehowa Bóg jest Twórcą i Projektantem systemów gwiezdnych i planetarnych. Biblia mówi o Nim: „On liczbę gwiazd oznacza, każdą z nich woła po imieniu.” (Ps. 147 [146]:4, BT; Izaj. 40:25, 26) Prawo i porządek ciągle przejawiające się w ruchach planet i gwiazd dowodzą, że Bóg nadal istnieje i utrzymuje to prawo w mocy. Tak, człowiek nie mógłby się obyć bez Niego; a życie na ziemi bez Niego by zamarło. Jak niemowlę zdane jest na rodziców, którzy troszczą się o jego potrzeby życiowe, tak i ludzie w ogólności są uzależnieni od Jehowy Boga. Apostoł Paweł słusznie pewnego razu powiedział do ludu, że Bóg daje „z nieba deszcz i czasy urodzajne, napełniając pokarmem i radością serca” (Dzieje 14:15-17). Powinniśmy za to oddawać Bogu cześć i z całego serca Jemu dziękować; bo przecież, jak podaje Biblia, On „sam daje wszystkim życie i tchnienie, i wszystko”, tak iż „w nim żyjemy i poruszamy się, i jesteśmy”. — Dzieje 17:25, 28. Zatem bez względu na okoliczność, czy ludzie chcą to uznać, czy nie — Bogu zawdzięczają życie oraz rzeczy niezbędne do zaspokojenia potrzeb ciała i w ogóle umożliwiające życie. A czy Ojciec niebiański troszczy się jedynie o pokarm cielesny dla nas, nie dbając o strawę duchową? Czy ludzie mogą się obejść bez tego, co Jehowa Bóg zgotował dla naszego duchowego dobra? ŻYCIE BEZ BOGA Prawdopodobnie olbrzymia większość ludzi na ziemi gotowa byłaby twierdzić, że wierzy w Boga, niemniej jednak przeważająca ich część woli z własnego wyboru żyć w nieświadomości co do postanowień powziętych przez Niego na rzecz naszej duchowej pomyślności. Uszy ich są głuche na głos Słowa Bożego. Czynią bardzo niewiele albo w ogóle nic nie czynią, aby się dowiedzieć, co Bóg zgotował dla wyzwolenia ludzkości od zgubnych skutków grzechu oraz dla pobłogosławienia jej doskonałym zdrowiem i życiem w sprawiedliwym, nowym porządku rzeczy. Ludzie tacy znajdują się w sytuacji podobnej do tej, w której byli starożytni Efezjanie, zanim się stali chrześcijanami. Apostoł Paweł pisał do nich: „Byliście w tym czasie bez Chrystusa, dalecy od społeczności izraelskiej i obcy przymierzom, zawierającym obietnicę, nie mający nadziei i bez Boga na świecie. Ale teraz wy, którzyście niegdyś byli dalecy, staliście się w Chrystusie Jezusie bliscy przez krew Chrystusową.” — Efez. 2:12, 13. Zanim ci mieszkańcy Efezu nabyli wiedzy o zamierzeniach Bożych, byli „bez Boga”. Żyli nieświadomi będąc postanowień Bożych, nieświadomi Jego troski o ich duchowe dobro, bez prawdziwej nadziei na życie w trwałym szczęściu. Widzieli przed sobą tylko krótkie życie, kończące się śmiercią. Dopiero gdy zareagowali na zew Pisma świętego, weszli w zażyły stosunek z Bogiem i zdobyli niezachwianą nadzieję na życie wiecznotrwałe. Widoki takie otworzyły się przed nimi dzięki temu, że przyjęli Jezusa Chrystusa, którego ofiara uwalnia człowieka od potępienia, jakiemu podlega wskutek odziedziczonego grzechu, i przybliża go do Boga. — Efez. 1:7; Rzym. 5:12. Prawdą jest więc, że człowiek może jakiś czas żyć bez uwzględniania postanowień Bożych, służących naszemu duchowemu dobru. Pokarm cielesny chwilowo utrzyma go przy życiu. Z czasem jednak skutki grzechu dadzą o sobie znać i spowodują jego nieuchronną śmierć. Mimo wielkich postępów medycyny ludzie nie są w stanie temu zapobiec. Jakże oczywistą jest rzeczą, że człowiek potrzebuje Boga! Na dłuższą metę nie obejdzie się on bez wiedzy o Bogu i Jego zamierzeniach! Jezus Chrystus podkreślił ten fakt, gdy w obecności swych uczniów powiedział: „To znaczy życie wiecznotrwałe: ich przybieranie wiedzy o tobie, jedynym prawdziwym Bogu, i o tym, któregoś posłał, Jezusie Chrystusie.” — Jana 17:3, NW. PRZYZNAJ, ŻE POTRZEBUJESZ BOGA Niejedni ludzie zadają sobie pytanie, czy w ogóle istnieje Bóg, ponieważ widzą dużo zła i cierpień, a nie dostrzegają żadnej interwencji ze strony Boga; wreszcie dochodzą do wniosku, że jeśli nawet Bóg istnieje, to i tak potrafią się obyć bez Niego. Wielu w związku z tym po prostu skłania się ku niegodziwości, jak to potwierdza pewien pisarz biblijny: „Ponieważ wyroki na czyny grzeszne nie są natychmiast wydawane, przeto odwaga rośnie w synach człowieczych i zło popełniają.” — Kazn. 8:11, Br. Jednakże sam fakt, że Bóg nie wkracza natychmiast celem wytępienia zła, wcale nie świadczy o tym, jakoby On nie istniał albo jakoby można było się bez Niego obejść. Wniosek taki byłby zbyt pochopny, i nie wykluczone, iż stanowiłby wynik samolubnego pragnienia, żeby to było prawdą. Natchniony psalmista zauważył: „Niepobożny dla pychy, którą po sobie pokazuje, nie pyta się o Boga; wszystka myśl jego, że nie ma Boga.” (Ps. 10:4) Kto nie chce bez uprzedzeń się pytać, szukać dowodów, ten nigdy nie dojdzie prawdy. Trwanie w ciasnym kręgu własnych niewdzięcznych myśli pozbawi takiego człowieka wspaniałych błogosławieństw, jakie Jehowa Bóg przewidział dla wszystkich, którzy skorzystają z dobrodziejstw Jego postanowień. Okaż więc wdzięczność i docenianie. Oddaj Bogu cześć za to, że możesz się cieszyć życiem. Daj wyraz swej wdzięczności za pokarm, który spożywasz, za powietrze, którym oddychasz, za piękne widoki, którymi sycisz swe oko, za melodyjne dźwięki, jakimi potrafi się rozkoszować twe ucho, oraz za wiele dalszych darów Bożych. Nie zwlekaj z tym! Dlaczego nie miałbyś na przykład przy najbliższym posiłku z całego serca podziękować Bogu Jehowie za to, że zgotował tę strawę? Przecież to On spowodował, że ziemia wydaje pożywienie. Potrzeba ci jednak czegoś więcej niż tylko przygotowanego przez Boga zaopatrzenia dla ciała. Życie jest krótkie i puste, gdy nie ma pokarmu duchowego, który nam Bóg daje dla pokrzepienia umysłu i serca (Mat. 4:4). Okaż więc szacunek dla tego zrządzenia i przeznacz jakiś czas na systematyczne studiowanie Biblii. Nie odkładaj tego! Świadkowie Jehowy chętnie pomogą ci w zdobyciu cennej wiedzy o Bogu i Jego zamierzeniach. Bez niej nie możesz się obyć. Pamiętaj: Jezus powiedział, że ona oznacza życie wiecznotrwałe. Jakie wspaniałe nastaną czasy, gdy zbawcza moc ofiary Chrystusa zostanie zastosowana na korzyść tych wszystkich, którzy uznają swego wzniosłego Stwórcę! Nawet nasi umiłowani, którzy pomarli, powrócą z grobów. Wówczas nie tylko jednostki, ale liczne miliony doznają radości, jaką przeżyli rodzice dwunastoletniej dziewczynki, którą swego czasu wskrzesił Jezus Chrystus. Biblia donosi, że wtedy „zdumiewali się wszyscy podziwem wielkim” (Marka 5:42, Db). Wyobraź sobie radość, jaka zapanuje na ziemi, gdy spełni się niezawodna obietnica Jezusa: „Nadchodzi godzina, kiedy wszyscy w grobach usłyszą głos jego; i wyjdą.” (Jana 5:28, 29) Mocą ludzką nie da się tego dokonać. Może się to stać jedynie dzięki potędze pierwotnego Źródła życia, Jehowy Boga, który posłuży się Jezusem Chrystusem do wzbudzenia zmarłych. Jakże to więc oczywiste, że potrzebujemy Boga, że bez Niego nie możemy się obyć! Jeżeli teraz, drogi czytelniku, podobnie jak niegdyś chrześcijanie z Efezu, skorzystasz z postanowienia Bożego co do wyzwolenia ludzkości z ciążącego na niej potępienia i śmierci, to możesz spodziewać się szczęśliwej przyszłości, w której przez całą wieczność nigdy nie będziesz bez Boga. Przeciwnie, będziesz osobiście uczestniczył w chwalebnej scenie, którą w Słowie Bożym, w Biblii, opisano następującymi słowami: „Oto przybytek Boga między ludźmi! I będzie mieszkał z nimi, a oni będą ludem jego, a sam Bóg będzie z nimi. I otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie, ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie; albowiem pierwsze rzeczy przeminęły.” Czy można do tych słów odnieść się z ufnością jako do wiarogodnej obietnicy? Oczywiście, gdyż Biblia zapewnia nas: „I rzekł ten, który siedział na tronie: Oto wszystko nowym czynię. I mówi: Napisz to, gdyż słowa te są pewne i prawdziwe.” — Obj. 21:3-5.
Żal doskonały rodzi się w duszy przez ubolewanie, że się popełniło zło oraz przez odrazę do popełnionego zła i jego potępieniem. Akty te są ze sobą nierozerwalnie złączone tak, że jeden bez drugiego nie może istnieć. Żal za grzechy może być doskonały lub niedoskonały. Różnią się one motywacją.
ODWIECZNA WALKA DOBRA ZE ZŁEM W LITERATURZE TOLKIENA Wizja świata jako areny walki między siłami dobra i zła sięga w naszej kulturze opowieści zawartych w Biblii. Jednak motyw ten okazał się niezwykle popularny i był realizowany na wiele sposobów. Walka ta może mieć charakter dosłowny, gdy istnieje jasno określony wróg, którego trzeba pokonać. Ale walka dobra i zła często ma wymiar jednostkowy. Polega na wewnętrznych zmaganiach człowieka z samym sobą w poszukiwaniu właściwej drogi życia czy WALKA DOBRA ZE ZŁEM W LITERATURZE TOLKIENA Wizja świata jako areny walki między siłami dobra i zła sięga w naszej kulturze opowieści zawartych w Biblii. Jednak motyw ten okazał się niezwykle popularny i był realizowany na wiele sposobów. Walka ta może mieć charakter dosłowny, gdy istnieje jasno określony wróg, którego trzeba pokonać. Ale walka dobra i zła często ma wymiar jednostkowy. Polega na wewnętrznych zmaganiach człowieka z samym sobą w poszukiwaniu właściwej drogi życia czy postępowania. Granice między dobrem i złem nie zawsze są wyraźnie zarysowane, a najtrudniejszym elementem walki okazuje się właśnie odnalezienie tego dobra. Biblijna opowieść o stworzeniu świata wyjaśnia również istnienie zła. Jest ono odwieczne, szatan wszak istnieje od początku dziejów, jednak dopiero nieposłuszeństwo pierwszych ludzi sprowadza go na ziemię. Od chwili zjedzenia zakazanego jabłka zło trafia między ludzi; zło, czyli cierpienie, ból, konieczność pracy i śmierć. Wszystko to od tego momentu staje się udziałem człowieka. W dzisiejszym świecie trudno nam jednak powiedzieć czy coś jest dobre lub odwrotnie-czy coś jest złe. Granice pomiędzy nimi zacierają sie, ludzie coraz częściej zapominają. A co tak naprawdę znaczą te dwa pojęcia? Wg encyklopedii, mianem dobra określa się pojęcie abstrakcyjne będące przeciwieństwem zła, jest ono elementarnym pojęciem moralnym określającym pozytywną wartość wszelkich czynów, zachowań, którym się zajmuje dział filozofii zwanej etyką. Mianem zła natomiast określa się wartość przeciwstawną do dobra, więc jest to to, co jako postrzegane źródło bodźca obserwator uznaje za niepożądane, niebezpieczne pobudzające negatywny stan emocjonalny, niechęć. Od początku istnienia literatury, pojawia się w niej motyw walki dobra ze złem. Jest tak szczególnie w przypadku powieści fantasy, przygodowych, obyczajowych ale nie tylko. Bohaterowie poezji i prozy nieustannie muszą zmagać się z najróżniejszymi przeciwnościami losu, które można scharakteryzować jako zło, aby zdobyć upragnione cele - miłość, sławę, władzę, uwielbienie, aby udowodnić sobie, że mogą dokonać wszystkiego, czego tylko w głębi duszy zapragną. Najbardziej reprezentatywnym przykładem jest trylogia Johna Reula Ronalda Tolkiena pod tytułem „Władca Pierścieni”. Aktor opowiada historię pewnego hobbita Froda, który “naprawia” błąd popełniony przez swojego wujka Bilbo, który zdobył magiczny pierścień, pozwalający stać się niewidzialnym. Jak się dowiadujemy pierścień ten był własnością Saurona, tego jednego, jedynego zła, który pozwalał Sauronowi kontrolować pozostałe pierścienie: „Trzy Pierścienie dla królów elfów pod otwartym niebem, Siedem dla władców krasnali w ich kamiennych pałacach, Dziewięć dla śmiertelników , ludzi śmierci podległych, Jeden dla Władcy Ciemności na czarnym tronie W krainie Mordor, gdzie zaległy cienie, Jeden by wszystkimi rządzić, Jeden, by wszystkie odnaleźć, Jeden by wszystkie zgromadzić i w ciemności związać W krainie Mordor, gdzie zaległy cienie” Teraz postanawia on odzyskać pierścień, gdyż w nim zawarta jest jego cała moc i siła. Tu rozpoczyna się przygoda Froda, który po przyjęciu urodzinowym Bilba, wyrusza, wspierany przez drużynę przyjaciół, by w ogniach Samotnej Góry zniszczyć Legendarny Pierścień Władzy. Frodo wie, że jeśli Sauron odzyska pierścień, Śródziemie zostanie skazane na zagładę. Drużyna napotykała na swej drodze wiele przeciwieństw, pułapek, wysłannicy Saurona a później także i Sarumana, czarodzieja będącego na usługach Saurona, wojowniczy orkowie, trolle przeszkadzali im w dążeniu do celu, jednak jako wspólnota nie poddawali się, wiedząc że od nich zależy Zycie całego Śródziemna. Swoją siłą i wytrwałością w dążeniu do celu zwyciężyli i pokonali zło wraz z pomagającymi im wieloma istotami z ich świata. Zło zostaje wygnane na zawsze. W powieści tej John Reul Ronald Tolkien przedstawia walkę pomiędzy światem dobra, a światem zła. Toczy się ona na wielu płaszczyznach - również i w strefie psychicznej samego bohatera, który pod wpływem siły pierścienia zmienia się, magiczny przedmiot pochłania jego emocje i przekształca ją w negatywne uczucia. W batalii tej decydują się losy nie tylko całego Śródziemia, ale i świata, a misja powierzona małemu hobbitowi może zakończyć całą wojnę. Praktycznie przez całą fabułę utworów Tolkiena, na każdym kroku widzimy bohaterów zmagających się z tkwiącym nawet w nich złem (Boromir, Theodem, Frodo, Golum). Władca Pierścieni to piękna powieść, która opowiada o tym , że zło można pokonać nie tylko przy pomocy siły i oręża, ale przede wszystkim dzięki największym wartościom jak czystość serca, dobroć, pomoc drugiemu. A przede wszystkim przyjaźń, która jest trwalsza niż nie jeden miecz. Takie wartości są prawdziwą tarczą zdolną ochronić nas przed potworami zła. Wyraźny rozdział między dobrem i złem przeprowadził też Camus w „Dżumie”. Przedmiotem analizy nie jest bowiem wybór między dobrem i złem, który tu jest jednoznaczny, lecz postawa, jaką człowiek przyjmuje w obliczu zagrożenia. Dżuma to symbol zła, które przychodzi nagle, jest potężne i niszczące, może to być choroba, wojna czy inny rodzaj kataklizmu. Siły człowieka w zetknięciu z takim ogromem zła wydają się nikłe. Wielu się poddaje, inni natomiast potrafią zachować godność i sprzeciwiać się złu na miarę swoich możliwości. Przykładem takiej heroicznej postawy jest postać doktora Rieux. W obliczu epidemii lekarz może niewiele, jednak jego działania nie pozostają bez znaczenia. Poruszanie tematu walki dobra ze złem miało skłaniać ludzi do myślenia nad tym, że zło jak i dobro może przybierać różną formę, nie tylko fizyczną, ale i psychiczną, oraz emocjonalną. A walka z złem może być rożna, ale ma zawsze na celu zwyciężenie. Miało także wzbudzać chęć szukania siły dobra w sobie samym do walki ze złem tego świata, czy swoim wewnętrznym i zło muszą istnieć obok siebie, gdyż każde z nich jest przeciwwagą, a zarazem wyznacznikiem drugiego. Dobro bez istnienia zła straciłoby cały swój smak i wyjątkowość. Niezależnie od tego w jakiej formie pojawi się zło trzeba stawie mu czoła. Jest ono wszędzie i objawia się zarówno w czynach, w myślach jak i słowach. Walka między dobrem a złem jest następstwem grzechu pierworodnego, wciąż trwa i wyrządza wiele szkód. Każdy człowiek ma świadomość tego, że łatwo jest ulec zyć i zaakceptować je, trudniej zaś jest wybrać dobro, bo to kosztuje i wymaga od nas poświęcenia. Walka dobra ze złem istnieje od początku świata i trwa do dzisiejszych czasów. Jednak tylko od nas ludzi zależy czy będziemy potrafili pokonać własny egoizm i słabości oraz odnaleźć sens życia, aby przezwyciężyć zło.
Dlatego, by chociaż trochę zrozumieć, należy na wszystko spojrzeć z boskiej perspektywy wieczności. Rozmyślania czy dałoby radę stworzyć taki świat, w którym nie byłoby wolnej woli, a byłoby dobro bez zła bez jednocześnie pewnego zniewolenia i bycia marionetką jest nieco jak odwracanie kota ogonem i szukaniem problemu na siłę.
Rozdział 14 Dlaczego Bóg pozwala istnieć złu? Dlaczego dobrze jest zapoznać się z tym, co Biblia ma do powiedzenia na temat zła? (1-3). GDYBY puszczono wolno przestępcę, który obrabował, zgwałcił lub zamordował kogoś z twoich bliskich, czy nie wezbrałoby w tobie uczucie żalu, bólu i gniewu? A takie zbrodnie i przejawy niesprawiedliwości to zaledwie słabe odbicie tego, co spotkało całą ludzkość. 2 Dzieje ludzkości są długim rejestrem brutalnych wojen, dotkliwego niedostatku, przestępstw i uciemiężenia. Skłoniło to niektórych do powątpiewania, czy w ogóle istnieje Bóg. Wiemy, że są przekonywające dowody istnienia Stwórcy (Hebrajczyków 3:4; Rzymian 1:20). Ale istnieje też zło. Dlatego niejeden człowiek, często nawet wierzący w Boga, zastanawia się: „Czy On naprawdę troszczy się o nas?” i pyta: „Jeżeli Bóg się o nas troszczy, to dlaczego od tak dawna pozwala istnieć złu?” 3 Filozofowie oraz księża nieraz roztrząsali tę kwestię, nie znaleźli jednak zadowalających odpowiedzi. A co w tej sprawie ma do powiedzenia sam Bóg? ODPOWIEDŹ BOGA Czego można się w tej sprawie dowiedzieć od Habakuka? (4-8). 4 Na podstawie własnych przeżyć łatwo nam zrozumieć reakcję hebrajskiego proroka Habakuka na przemoc i niesprawiedliwość. Żył w czasach, kiedy Żydzi popadli w liczne zgubne praktyki, które ogromnie martwiły Habakuka i skłoniły go do postawienia Bogu pytania: „Czemu każesz mi patrzeć na nieprawość i na zło spoglądasz bezczynnie? Oto ucisk i przemoc przede mną, powstają spory, wybuchają waśnie. Tak więc straciła Tora [prawo, NP] moc swoją, sprawiedliwego sądu już nie ma; bezbożny bowiem gnębi uczciwego, dlatego wyrok sądowy ulega wypaczeniu” (Habakuka 1:3, 4, BT). Chociaż Habakuk był przeświadczony o sprawiedliwości Jehowy, to jednak trapił się na widok tylu przejawów przemocy i niesprawiedliwości wśród swego ludu. Był to jednocześnie okres, w którym panoszyli się Babilończycy, terroryzując i ograbiając inne narody. Wszędzie zdawało się triumfować zło. Prorok Habakuk zastanawiał się, dlaczego Bogu, który wszystko widzi, jest to jakby obojętne (Habakuka 1:13). 5 Jehowa zapewnił Habakuka w widzeniu, iż rzekoma zamożność złych jest tylko chwilowa. Bóg nie tylko widział, co się dzieje, ale interesował się tym. Boska sprawiedliwość miała być wymierzona w „czasie wyznaczonym”. Co prawda niektórzy myśleli sobie, że ta chwila się odwleka, jednakże Jehowa zapewnił Habakuka: „Niechybnie się sprawdzi. Nie przyjdzie za późno” (Habakuka 2:3). 6 Ponadto Bóg troskliwie otworzył Habakukowi oczy na wyzwanie, które tymczasem zostało rzucone ludziom. Jehowa rzekł: „Jeśli zaś chodzi o sprawiedliwego, to utrzyma się przy życiu dzięki swej wierności” (Habakuka 2:4). Czy Habakuk podejmie wyzwanie i będzie postępował właściwie bez względu na to, co czyni otoczenie? Musiałby wierzyć, że w „wyznaczonym czasie” Bóg doprowadzi wszystko do porządku. 7 Wiadomo z historii, jaki obrót sprawy wówczas przybrały. Kiedy nadszedł czas, Bóg zaczął działać, żeby położyć kres przemocy i niesprawiedliwości wśród Żydów. Kraj został podbity, a wielu jego mieszkańców uprowadzono do niewoli. Później Bóg rozprawił się z Babilonem. Zgodnie z przepowiednią Jehowy, przekazaną przez Jego proroków, Medowie i Persowie pod wodzą Cyrusa zadali klęskę zdawałoby się niezwyciężonemu imperium babilońskiemu (Jeremiasza 51:11, 12; Izajasza 45:1; Daniela 5:22-31). 8 Już choćby ten drobny przykład dowodzi, że nasz Stwórca nie przymyka oczu na zło. Wie o jego istnieniu i nie jest Mu to obojętne (Porównaj Rodzaju [1 Mojżeszowa] 18:20, 21; 19:13). W takim razie dlaczego Bóg do tej pory zgadza się na istnienie zła? Żeby zrozumieć zawarte w Biblii logiczne wyjaśnienie tej sprawy, trzeba się cofnąć myślą do początku ludzkich kłopotów. WYŁONIENIE SIĘ KWESTII SPORNYCH O ZASIĘGU WSZECHŚWIATOWYM Jak wyłoniły się w Edenie ważne kwestie sporne o zasięgu wszechświatowym? Jakie to były kwestie? (9-12). 9 Jak się dowiadujemy z trzeciego rozdziału Księgi Rodzaju [1 Mojżeszowa], Diabeł zagadnął Ewę o przestrzeganie przykazania Bożego, żeby nie jeść owocu z pewnego wyznaczonego drzewa. Ewa odpowiedziała, że nieposłuszeństwo ściągnęłoby na nią karę śmierci. Szatan odrzekł na to: „Stanowczo nie umrzecie. Bo Bóg wie, że w tym samym dniu, w którym zjecie z niego, wasze oczy na pewno się otworzą i na pewno będziecie podobni Bogu, znając dobro i zło” (Rodzaju [1 Mojżeszowa] 3:1-5). W ten sposób Szatan podniósł kwestie sporne dotyczące wszystkich stworzeń Bożych, zarówno ludzi, jak i aniołów. 10 Po pierwsze, Diabeł zakwestionował uczciwość Boga. Pomyśl, jakie konsekwencje to za sobą pociągało. Jeżeli Bóg nie powiedział prawdy w tej sprawie, to czy można Mu wierzyć w innej? Czy Jego stworzenia w niebie i na ziemi nie musiałyby odnosić się odtąd z podejrzliwością do każdej wypowiedzi Bożej? Wiemy, jak nieufni są dzisiaj ludzie wobec polityków, którzy raz okłamali naród (Porównaj Psalm 5:10, NP). 11 Twierdzenie Szatana, że Bóg okłamuje swoje stworzenia i odmawia im czegoś dobrego, doprowadziło ponadto do wyłonienia się kwestii spornej: Czy Bóg jest godzien rządzić? Kwestia słuszności sprawowania władzy przez Boga dotyczyła całego wszechświata. 12 Ponadto Szatan utrzymywał, że ludzie dadzą sobie radę bez Boga, że potrafią i powinni rządzić się sami. W ten sposób ludzi i aniołów postawiono przed zagadnieniem: Czy ludzie są w stanie pomyślnie pokierować swoimi sprawami bez Boga? Jak miały być rozstrzygnięte te kwestie sporne? (13-15). 13 Te ważkie kwestie moralne wymagały jednoznacznego rozstrzygnięcia. Obrana przez Boga metoda osiągnięcia tego celu ukazuje wyraźnie Jego mądrość i zainteresowanie naszą pomyślnością, zarówno teraźniejszą, jak i przyszłą. Bóg pozwolił, żeby upłynął pewien czas, w którym wszystkie rozumne stworzenia mogłyby wyciągnąć wnioski na podstawie faktów. Żeby to zrozumieć, zastanów się, jak byś postąpił, gdyby ktoś publicznie oświadczył, że tyranizujesz rodzinę, że kłamiesz i że utrzymujesz swój autorytet zastraszaniem. Człowiek, który nie byłby pewny siebie, mógłby głośno zaprotestować lub nawet wdać się w bójkę z oskarżycielem. Ale mając pewność, że zarzut jest fałszywy, mógłbyś odeprzeć te twierdzenia, gdybyś pozwolił przez jakiś czas przyglądać się twemu postępowaniu oraz korzyściom, jakie ono daje twojej rodzinie (Mateusza 12:33). 14 Co z biegiem czasu ujawniły fakty mające związek z podniesionymi w Edenie kwestiami spornymi? Zgodnie z ostrzeżeniem Bożym nieposłuszeństwo ściągnęło na ludzi śmierć. Człowiek starzeje się, choruje i umiera. Toteż Bóg nie postąpił nieuczciwie, ostrzegając Adama i Ewę, i nie było najmniejszego powodu, żeby kwestionować słuszność Jego panowania. Są też dowody na to, że człowiek nie potrafi ustanowić własnych mierników i rządzić się bez Boga. Żadnej formie ludzkich rządów nie udało się zapobiec wojnom, przekupstwu, uciskowi, przestępczości i niesprawiedliwości. Słusznie więc Biblia mówi: „Nie do ziemskiego człowieka należy jego droga. Do człowieka, który idzie, nie należy nawet pokierowanie jego krokami” (Jeremiasza 10:23). Poza tym z biegiem czasu okazało się, że ludzie nie potrafią położyć kresu cierpieniom, a wręcz przeciwnie, często sami je powodują. 15 Cierpią też szczerzy ludzie, którzy gotowi są uznawać władzę sprawowaną przez Boga oraz Jego mierniki. Ze względu na nich Bóg wystąpi przeciw sprawcom zła, tak jak według Księgi Habakuka uczynił to już kiedyś na niewielką skalę. Jehowa unicestwi w niebie i na ziemi wszystkich odpowiedzialnych za zło i cierpienia. Jak oznajmił Habakukowi, jest na to „czas wyznaczony”. Możemy być pewni, że „niechybnie się sprawdzi. Nie przyjdzie za późno” (Habakuka 2:3). WYKORZYSTANIE PRZEWIDZIANEGO CZASU Jak my zostaliśmy objęci jeszcze inną kwestią sporną, która również wymaga rozstrzygnięcia? (16-20). 16 Gdy chodzi o to, dlaczego Bóg pozwala istnieć złu, wielu myśli tylko o ludzkich cierpieniach. Tacy nie rozumieją ważnych kwestii spornych, które się rozstrzygają. Prawdopodobnie nie zwracają też uwagi na korzyści wynikające z wyznaczenia czasu na rozstrzygnięcie tych kwestii spornych (2 Piotra 3:9). 17 Czas, który Bóg przewidział na to rozstrzygnięcie, był na tyle długi, że zdążyliśmy się urodzić. Wszystkie przyjemności, których dotąd zaznaliśmy, zawdzięczamy temu, że Bóg wyznaczył określony czas. Ponadto mamy sposobność udowadniać naszą miłość do Boga oraz lojalność wobec Niego. Szatan zaczepnie twierdził, że nikt nie pozostanie wierny Bogu, nawet człowiek, o którym Bóg mógł powiedzieć: „Nie ma na ziemi nikogo jemu podobnego, człowieka nienagannego i prawego, bojącego się Boga i stroniącego od zła”. Wiemy o tym z 1 i 2 rozdziału biblijnej Księgi Hioba. O prawym Hiobie Diabeł powiedział: „Czy to za darmo Hiob boi się Boga?” Szatan twierdził, że Hiob kieruje się samolubstwem, ponieważ Bóg zapewnia mu dobrobyt, ale gdyby przestało mu się powodzić, zacząłby złorzeczyć Bogu (Hioba 1:7-12). Czy Szatan zdołałby odciągnąć wszystkich ludzi od Boga? 18 Bóg pozwolił, żeby Szatan dał się we znaki Hiobowi. Hiob utracił cały majątek. Jego dzieci zginęły. On sam został dotknięty okropną chorobą. Chociaż nie wiedział, że Szatan obrał go za cel szczególnych ataków, pozostał wierny Bogu (Hioba 27:5). Był pewien, że Jehowa nie zapomni o nim i gdyby nawet umarł, to go wskrzesi (Hioba 14:13-15). Jehowa nigdy nie opuszcza swoich lojalnych sług. Po pewnym czasie wdał się w tę sprawę i naprawił szkody wyrządzone przez Szatana. Hiob odzyskał zdrowie. Został jeszcze ojcem dziesięciorga uroczych dzieci, znowu stał się bardzo zamożny i dożył sędziwego wieku. Zajmujące szczegóły tej historii znajdziesz w Księdze Hioba 42:10-17. 19 Sprawozdanie to pomaga też zrozumieć, dlaczego Bóg pozwala istnieć złu. Dzięki temu okazało się, że niektórzy ludzie miłują Boga mimo trudności, z którymi się borykają w życiu, i w każdej próbie pozostają Mu wierni. Powinniśmy zadać sobie pytanie: „Czy i my tak postępujemy, choćby nam wypadło cierpieć? Czy chcemy być tacy jak Hiob, żeby w ten sposób przyczynić się do rozstrzygnięcia podniesionej przez Szatana kwestii spornej?” (Przysłów 27:11). Poza tym Księga Hioba utwierdza nas w przekonaniu, że Bóg potrafi wynagrodzić każde cierpienie, które ludzie muszą znosić, dopóki On pozwala istnieć złu (Porównaj z 2 Koryntian 4:16, 17). 20 Tak jak Bóg przyglądał się Hiobowi i Habakukowi oraz okazywał im uznanie, tak też dziś dostrzega ludzi, którzy są Mu wierni w niesprzyjających warunkach; nie omieszka ich nagrodzić (Malachiasza 3:16-18). CZY CHCIAŁBYŚ ŻYĆ, GDY JUŻ NIE BĘDZIE ZŁA? Jakie widoki na przyszłość odsłania nam Biblia? Jakie to ma dla nas znaczenie? (21-23). 21 Biblia zapewnia, że Bóg postanowił przywrócić na ziemi rajskie warunki, w których żyli Adam i Ewa, zanim sprzeniewierzyli się Bogu (Łukasza 23:43; Objawienie 21:4, 5). Wtedy spełnią się całkowicie następujące obietnice biblijne: „Jeszcze chwila, a nie będzie złoczyńcy; spojrzysz na miejsce, gdzie przebywał, a już go nie będzie. Pokorni [inaczej: łagodni] natomiast posiądą ziemię i radować się będą pełnią pokoju” (Psalm 37:10, 11, Bp.; Przysłów 24:1, 20). 22 Wiele ludzi uskarża się na zło i cierpienia, a nawet obwinia o nie Boga. Ale czy rzeczywiście pragną usunięcia zła, czy tylko jego skutków? Wiele cierpień ściąga na siebie sam człowiek; zbiera to, co sieje (Galatów 6:7; Przysłów 19:3). Niemoralność prowadzi do chorób wenerycznych, przerywania ciąży i rozwodów. Palenie powoduje raka płuc. Upijanie się i zażywanie narkotyków uszkadza wątrobę i mózg. Na skutek nieprzestrzegania przepisów ruchu drogowego dochodzi do tragicznych wypadków. Czy ci, którzy mówią: „Dlaczego Bóg pozwala istnieć złu? Kiedy położy mu kres?”, naprawdę pragną, żeby Bóg to zrobił? Gdyby już to uczynił, uniemożliwiając ludziom niegodziwe postępowanie, niejeden by narzekał, że mu nakłada ograniczenia. 23 Przez to, że Bóg pozwala istnieć złu, wychodzi więc na jaw, za czym się opowiadamy i co się kryje w naszym sercu. Bóg powiedział do Habakuka: „Jeśli zaś chodzi o sprawiedliwego, to utrzyma się przy życiu dzięki swej wierności”. Wymaga to nienawidzenia wszystkiego, co Bóg uważa za złe lub niegodziwe (Habakuka 2:4; Psalm 97:10). Takie postępowanie może się nie podobać niektórym sąsiadom i znajomym (1 Piotra 4:3-5). Hiob i Habakuk byli gotowi różnić się od otoczenia, byle postępować lojalnie wobec Boga i zaskarbić sobie Jego uznanie. W dzisiejszych czasach miliony Świadków Jehowy również dają dowody, że to jest możliwe, a ich życie stało się dzięki temu bogatsze i szczęśliwsze. Jaką trwałą korzyść możemy odnieść z tego, że Bóg dotąd pozwala istnieć złu? (24-26). 24 Ci, którzy tak postępują, przyczyniają się do wykazania, że Szatan jest podłym kłamcą. Dowodzą, że ludzie mogą być wierni Bogu i że są całkowicie przekonani o słuszności i sprawiedliwości Jego sposobu sprawowania władzy. Z kolei Bóg wie, że takim ludziom można powierzyć opiekę nad rajem, który ma być przywrócony na ziemi. Życie będzie wtedy tak zachwycające, że doznane w minionych czasach smutki i przykrości nawet nie przyjdą na myśl. Pójdą w zapomnienie, tak jak zapominamy o bólu i zmartwieniu, którego doznaliśmy w dzieciństwie, gdy skaleczyliśmy sobie kolano (Izajasza 65:17; Jana 16:21). 25 Są to wspaniałe perspektywy, które pomagają nam uświadomić sobie, że Bóg pozwala istnieć złu jedynie podczas krótkiego okresu przejściowego w urzeczywistnianiu swego wieczystego zamierzenia. Prawne i moralne kwestie sporne, które do tego doprowadziły, zostaną rozstrzygnięte raz na zawsze. 26 Ale nawet jeśli rozumiemy, dlaczego Bóg pozwala istnieć złu, to przecież chcielibyśmy też wiedzieć: Kiedy się to skończy? Kiedy nadejdzie „czas wyznaczony”, w którym Bóg położy na całej ziemi kres niegodziwości? Zajmiemy się tym w następnym rozdziale. [Ramka na stronie 131] Dr W. R. Inge, były dziekan St. Paul’s Cathedral w Londynie, powiedział kilka lat temu: „Przez całe życie usiłowałem znaleźć rację bytu. Próbowałem rozwikłać trzy zagadnienia, które zawsze wydawały mi się zagadnieniami kluczowymi: zagadnienie wieczności, zagadnienie osobowości człowieka i zagadnienie zła. Niestety, nie udało mi się. Nie rozwiązałem żadnego z nich”. [Ilustracja na stronie 137] Mimo cierpień Hiob nie odsunął się od Boga; wytrwał i dostąpił błogosławieństwa

W dzisiejszym odcinku Janusz Pyda OP mówi o scenie z Ewangelii św. Jana (J 13, 27), w którym Judasz przyjmuje kawałek chleba z rąk Jezusa podczas ostatniej w

Problem zła był podejmowany i rozumiany w dziejach filozofii na wiele sposobów. Pytanie: unde malum? („skąd zło?”) należy do istotnych kwestii metafizyki, rozumianej klasycznie jako nauka o pierwszych zasadach bytu bądź jako sfera tego, co nie może być rozstrzygnięte na podstawie danych dostępnych w doświadczeniu. Tekst ukazał się w „Filozofuj!” 2020 nr 5 (35), s. 6–8. W pełnej wersji graficznej jest dostępny w pliku PDF. Teodycea – dlaczego dobry Bóg pozwala na zło? Pytania o genezę zła i jego przyczyny stają się szczególnie doniosłe w tych systemach filozoficznych, które zakładają, że rzeczywistość pochodzi z jakiejś doskonałej zasady (np. Jedno-Dobro w systemie neoplatońskim) lub jest stworzona przez dobrego Boga. Uznanie istnienia zła, przy jednoczesnym założeniu, że przyczyna rzeczywistości jest dobra lub raczej uchodzi za samo Dobro, rodzi głębokie trudności. Wobec tego pojawiają się wątpliwości dotyczące doskonałości takiej zasady, bowiem jak może ona być Dobrem, skoro rodzi zło? Sprzeczne wydaje się to, by Dobro prowadzić mogło do złych skutków przy jednoczesnym zachowaniu swej dobrej natury. Gdyby przyjąć natomiast, że zło nie pochodzi z tej samej przyczyny, co cała rzeczywistość, to będzie się ono jawić również jako pozbawione racji, a nawet jako samoistne w swym bycie. Prowadzi to do niedającej się zaakceptować w systemach monistycznych tezy, że Dobro i Zło są równorzędnymi zasadami, a w systemach teistycznych – równorzędnymi bogami. Pozostając w tej optyce, warto podkreślić, że problem zła staje się szczególnie doniosły, gdy rzeczywistość ujmowana jest w aksjologicznej perspektywie Zdarzenia. Stany świata nie są wtedy neutralne, i to nie tylko dla doświadczającego go podmiotu. Wartościowaniu podlega również status zasad bytu. Oznacza to, że to, co ma status wzorczy, co jest przyczyną lub źródłem istnienia pochodnych wobec niego bytów, będzie zawsze pociągało za sobą wyższą doskonałość, odpowiednio: dobro. Jeśli do tego założy się, że rzeczywistość jest porządkiem, a nie chaosem, to problem zła zarysuje się z całą ostrością. Może to prowadzić do poszukiwania argumentów mających obalić tezę o odpowiedzialności pierwszej zasady lub Boga za obecność zła w świecie, czyli teodycei. Zło jawić się będzie wówczas jako pozbawione racji tłumaczącej jego powstanie. Prywacyjna teoria zła Zatem, aby uczynić problem zła bardziej zrozumiałym, pojawia się prywacyjna teoria zła, która odmawia mu charakteru czegoś rzeczywistego, uznając je za niebyt. Będzie to zatem teoria próbująca udzielić odpowiedzi na pytanie: „czym jest zło?”. Ma ona charakter ontologiczny, a nie etyczny, a więc sytuuje problem zła w kontekście rozważań o bycie i jego koniecznych właściwościach. Privatio w języku łacińskim oznacza brak, niedostatek, sama nazwa wskazuje więc, że prywacyjna teoria zła będzie głosić, że zło nie jest czymś pozytywnym, nie ma statusu bytu, ale jest jego brakiem. Pojawia się wobec tego problem: jak rozumieć niebyt zła? W opozycji do bytu, który jest zawsze czymś, ma swoją określoność, zło nie stanowi czegoś rzeczywistego, ale ujawnia się poprzez różnicę stopnia doskonałości danego bytu w stosunku do tego, czym mógłby on być. Można rozumieć to na dwa sposoby. Pierwszy to ujęcie, w którym rozważamy brak jako dający się pojąć przez odniesienie do natury danego bytu, gdyby nie została ona skażona brakiem. Opiera się to na myślowym porównaniu tego, co jest (realności), i tego, co być powinno (możności, która wynika z natury danego bytu, a nie jej ułomnej, bo skażonej brakiem, realizacji). Za przykład uchodzić może drzewo, które na skutek mrozów nie rodzi owoców, choć mogłoby, gdyby ów mróz nie wystąpił. Można powiedzieć, że jest ono pozbawione czegoś, co mu przysługuje z natury bycia drzewem. Brak owoców, a raczej niemożność ich zrodzenia jest czymś, co stanowi swoistą niedoskonałość w stosunku do tego, czym drzewo mogłoby być. Drugi sposób rozumienia prywacji polega na ujęciu bytów w sposób hierarchiczny, według obranego kryterium doskonałości. Można zatem – jak robi to np. Augustyn Aureliusz (św. Augustyn z Hippony) w słynnym traktacie O naturze dobra skierowanym przeciw dualistycznej doktrynie manichejczyków – uznać, że materia i ciała zbudowane z materii nieożywionej są mniej doskonałe niż ciała złożone z materii ożywionej; zaś rośliny są mniej doskonałe niż zwierzęta, które posiadają szereg właściwości nieobecnych na szczeblu flory. Na kolejnym szczeblu sytuuje się człowiek, z uwagi na przysługującą mu rozumność i wolność wyboru. Byt ludzki z kolei przekraczać doskonałością będą inteligencje czysto duchowe (aniołowie), a ostatecznie zwieńczeniem całej hierarchii stopni ontycznych jest Bóg. W takim gradualistycznym ujęciu zło, rozumiane jako brak, będzie ujawniać się przez porównanie własności danego szczebla bytu z innym szczeblem. Wobec bytu Boga każdy inny byt jawić się będzie jako niedoskonały. Nie oznacza to jednak, że byt znajdujący się na najniższym poziomie (materia) będzie złem samym w sobie. Przeciwnie, będzie nie tylko dobry, ale ponadto doskonały na swoim poziomie. Tak samo za doskonały uznać można pozbawiony braków okaz róży, którego braki dostrzeże się jednak wtedy, gdy dokona się jego zestawienia z własnościami bytu ludzkiego, gdyż wówczas będzie jawił się jako pozbawiony np. zdolności racjonalnej argumentacji lub śpiewu operowego. Zło jako brak Sposób myślenia o rzeczywistości zakładający gradację doskonałości bytów prowadzi do rozumienia zła jako braku dobra, nie zaś jako wyniku działania zasady przeciwnej Bogu. Ponadto Bóg nie jest obarczony ciężarem podejrzenia o sprawstwo zła, gdyż jawi się ono jako konieczny element różnicy między bytem nieskończenie doskonałym a bytami skończonymi, jak również jako konieczny warunek zróżnicowania stopni doskonałości. Każdy niższy stopień jest naznaczony brakiem w stosunku do stopnia poprzedniego, który z kolei przewyższa go doskonałością bytową. Pytanie dlaczego Bóg stworzył zło? nie może być w takim systemie zasadnie postawione. Bóg stwarza bowiem tylko dobro, każdy byt jest dobry jako byt. Zło ujawnia się wyłącznie jako brak doskonałości, nie zaś odrębna natura. W takim ujęciu może pojawić się jednak problem: czy koncepcja prywacyjna, odmawiając złu jego własnej, odrębnej natury, czyni je bardziej zrozumiałym? Czy rozwiązuje problematyczność zła? Rozważyć można następujący przykład: oto w 2008 roku modelka Katie Piper została oblana kwasem na polecenie własnego chłopaka. Pomijając aspekt etyczny tego czynu, w świetle teorii prywacyjnej stan po brutalnym zranieniu należy interpretować jako mniej doskonały niż stan przed tym incydentem, z uwagi na przysługujące tej kobiecie własności, takie jak piękno i zdrowie. Czy jednak oszpecona kwasem twarz jest jedynie mniej piękna lub mniej doskonała? Czy można mówić tu o mniejszym dobru w takim sensie jak wówczas, gdy porównuje się twarze dwóch kobiet o różnym stopniu gładkości cery, regularności rysów lub innych właściwości? Czy właśnie tu nie zamanifestowało się zło jako natura przeciwna do dobra, ujawniając się nie tylko jako moralne zło czynu, ale również zło ontyczne, realnie manifestujące się w zniszczeniu, zakłóceniu, wywoływaniu bólu? Augustyn podtrzymywałby tezę, że w opisanym przypadku mamy do czynienia jedynie z mniejszym dobrem. Natomiast Plotyn – co tworzy istotną aporię w jego systemie, odczytywanym powszechnie jako monistyczny – uznałby, że z racji zróżnicowania poziomów rzeczywistości, a także widocznych w świecie materialnym (odpowiednio: zmysłowym) przemijania i zmienności, należy uznać, że zło nie jest tylko brakiem dobra. Owszem, ujawnia się ono również jako brak jedności, wieczności i stałości, ale są to jego przejawy, które wskazują, że musi być ono przeciwną do bytu naturą, która niszczy to, czego dodatkiem się staje. Zło nie byłoby zatem tylko wartością zerową w sensie nieobecności własności danej rzeczy, ale byłoby czymś na kształt zasady. Jej aktywność przejawia się jako odejmowanie i niszczenie, które rozpoznać można w sferze naznaczonej brakiem. Tą zasadą zła i złem pierwszym jest materia. Rodzi to poważne aporie, zważywszy że Plotyn wielokrotnie pisze na kartach Ennead o pochodzeniu całej rzeczywistości z zasady Jedna-Dobra. Zło rozumiane relatywnie Wobec trudności systemu Plotyna stanowisko zajął jeden z późnych neo­platoników – Proklos zwany Diadochem. Zbudował on koncepcję, którą można rozpatrywać jako ciekawy wariant teorii prywacyjnej, w której przyjmuje się, że zło nie jest jednak czystym niebytem. Zło również, jak dowodzi Proklos w De malorum subsistentia, w pewien sposób jest. Jest jednak nie na sposób bytu, czyli w postaci określonej jedności. Jego obecność ujawnia się jako niebyt relatywny, co oznacza, że nigdy nie występuje jako czyste Zło samo w sobie, ale jako opozycyjne wobec pewnych cech bytu, pewnej jego postaci. Rzeczywistość zła można porównać do pasożyta, który, aby być, potrzebuje jakiegoś bytu, a wówczas ujawnia się w nim jako wypaczenie. Zło, inaczej niż Dobro, nie ma postaci absolutnej, nie może być zatem zasadą o przeciwnym do Dobra biegunie wartości. Występuje tylko „na czymś”, nie może być też uznane za skutek Dobra. Proklos w ten sposób unika konsekwencji w postaci obarczenia pierwszej zasady odpowiedzialnością za sprawianie zła. Zakłada, że zło – w licznych swych postaciach – pojawia się bez właściwej przyczyny, powstających niejako „przy okazji”. Dzieje się tak w wyniku niepomyślnego zbiegu okoliczności, na przykład, gdy wiele działających przyczyn powoduje niewłaściwe złożenie elementów. Czy jednak jest to rozwiązanie tajemnicy zła? Czy zło staje się przez to bardziej zrozumiałe? Być może powstaje tu swoisty horror metaphysicus odsłaniający irracjonalność zła? Agnieszka Woszczyk – doktor filozofii, profesor dydaktyczny w Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Zajmowała się badaniami nad metafizyką zasad w neoplatonizmie. Obecnie interesuje się filozoficznymi podstawami coachingu i psychoterapii. Przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Doradztwa Filozoficznego. Prywatnie jej pasją są wędrówki górskie i opera. Tekst jest dostępny na licencji: Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach Polska. < Powrót do spisu treści numeru. Ilustracja: Małgorzata Uglik Najnowszy numer można nabyć od 1 lipca w salonikach prasowych wielu sieci. Szczegóły zob. tutaj. Dołącz do Załogi F! Pomóż nam tworzyć jedyne w Polsce czasopismo popularyzujące filozofię. Na temat obszarów współpracy można przeczytać tutaj.
Tymczasem Biblia ukazuje, że już w raju szatan czyli zbuntowany anioł kusi człowieka do nieposłuszeństwa Bogu. Pierwszy grzech Adama i Ewy polegał na nieposłuszeństwie przykazaniu Bożemu, aby nie jedli owoców z drzewa poznania dobra i zła. Pierwsi rodzice przedłożyli siebie samych nad Boga, a przez to wzgardzili Bogiem.
Fragmenty książki "Bóg, wolność i zło". Odparcie ateistycznych argumentów odwołujących się do kwestii dobra i zła i teistyczna Obrona Wolnej Woli w wykonaniu chrześcijańskiego filozofa analitycznego Alvina Plantingi. Problem zła Problem zła » Pytanie: Dlaczego Bóg zezwala na zło? » Czy teista sam sobie przeczy? » Czy możemy pokazać, że nie ma tutaj sprzeczności? » Zaczniemy od tego, co nazwałem antyteologią naturalną - próbą udowodnienia, że Bóg nie istnieje, a w każdym razie, że wiara w Jego istnienie jest nierozsądna lub irracjonalna. Najszerzej chyba akceptowana i najbardziej frapująca część antyteologii dotyczy tak zwanego problemu zła. Wielu filozofów jest przekonanych, że istnienie zła przysparza trudności teistom. Równie wielu uważa, że istnienie zła (przynajmniej takie jego rozmiary i rodzaje, jakich obecnie doświadczamy) powoduje, iż wiara w Boga jest nierozsądna lub racjonalnie nie do przyjęcia. Świat istotnie zawiera wiele zła, którego część została w taki sposób skatalogowana przez Davida Hume'a: Kamienie, wrzody, spazmatyczne bóle, Wściekłe ataki szału, melancholii, Lunatyczne szaleństwa lub atrofia woli, Bezwład i wszystko niszcząca zaraza. Straszliwe ciosy, głuche jęki: Rozpacz Chodzi z pociechą od łoża do łoża. A ponad wszystkim Śmierć tryumfująca Z napiętym lukiem. Lecz jeszcze nie razi, Choć się rozlega błaganie, by przyszła - Największe dobro, ostatnia nadzieja. Zaburzenia umysłu, ciągnął Demea, choć bardziej skryte, nie mniej są może ponure i dokuczliwe. Wyrzuty sumienia, wstyd, udręka, gniew, rozczarowanie, niepokój, obawa, przygnębienie, zgryzota - któż przeszedł kiedy przez życie uniknąwszy okrutnych ciosów, jakie zadają ci oprawcy? Ilu ludzi prawie że nie zaznało w ogóle nic lepszego? Znój i ubóstwo, którymi każdy tak się brzydzi - to nieunikniony los ogromnej większości, zaś owi nieliczni uprzywilejowani, którzy zażywają wygód i dostatków, nie osiągają nigdy prawdziwego zadowolenia i szczęścia. Wszystkie razem dobra życia nie uczynią człowieka w pełni szczęśliwym; ale wszystkie razem zła zrobią zeń zaiste nędzarza, a nieomal każde z nich (któż zaś uniknąć może wszystkich?), ba, często brak jakiegoś dobra (a któż posiadać je może wszystkie?) wystarczy, aby obrzydzić życie[1]. Oprócz zła "naturalnego", jak trzęsienia ziemi, morskie bałwany, złośliwe choroby, są rodzaje zła wynikające z ludzkiej głupoty, arogancji i okrucieństwa. Niektóre z nich są opisane w boleśnie obrazowych szczegółach w Braciach Karamazow Dostojewskiego: - Ale, ale, niedawno opowiadał mi pewien Bułgar w Moskwie - ciągnął dalej Iwan Fiodorowicz, jak gdyby nie słysząc uwagi brata - jak tam u nich, w Bułgarii, Turcy i Czerkiesi, w obawie przed powstaniem, pastwią się nad jego rodakami. Puszczają wioski z dymem, mordują, gwałcą kobiety i dzieci, na noc przybijają więźniom uszy ćwiekami do płotów, a nazajutrz wieszają ich itd. Niepodobna sobie tego wszystkiego wyobrazić. Mówi się czasem o "zwierzęcym" okrucieństwie ludzi, ale uważam, że wyrażając się w ten sposób, krzywdzi się niesprawiedliwie zwierzęta. Zwierzę nigdy nie potrafi być tak okrutne jak człowiek, tak artystycznie, tak po mistrzowsku, tak wyszukanie okrutne. Tygrys po prostu gryzie, szarpie i nic ponadto. Nigdy by mu do głowy nie strzeliło przybijać ludzi na noc gwoździami do parkanów, nawet gdyby mógł to zrobić. Otóż tamtejsi Turcy z wyjątkową namiętnością męczą dzieci, poczynając od wyrzynania sztyletem płodu z brzucha matki, a kończąc na podrzucaniu do góry niemowląt i łapaniu ich na ostrza bagnetów w obecności matek. Obecność matek jest właśnie największą delicją. Ale oto obrazek, który mnie nader zainteresował. Wyobraź sobie: niemowlę na ręku drżącej matki, dookoła Turcy. Zaczęli wesołą zabawę, pieszczą dziecko, śmieją się, aby je rozweselić, w końcu udało im się: niemowlę śmieje się. W tej chwili Turek przysuwa do twarzyczki lufę rewolweru. Dzieciak śmieje się radośnie, wyciąga rączki po rewolwer, i wówczas artysta spuszcza kurek i roztrzaskuje niemowlęciu główkę... Majstersztyk, co? Podobno Turcy bardzo lubią słodycze.[2] Istnieje także cierpienie i barbarzyństwo, które niesie ze sobą wojna. Może najgorszą cechą wojny jest sposób, w jaki brutalizuje biorących w niej udział. Komentując proces por. Williama Calleya, oskarżonego o udział w amerykańskiej masakrze bezbronnych cywilów w My Lai w 1969 roku, pewien młody żołnierz powiedział: "Jak mogą karać Calleya? Wysłali nas tutaj, byśmy zabijali żółtków. Nasza praca to zabijanie żółtków. Jak mogą go za to ukarać?" Ktoś, kto tak mówi, jest rzeczywiście bliski zezwierzęcenia. Sokrates powiedział kiedyś, że lepiej jest cierpieć z powodu niesprawiedliwości niż samemu być jej powodem - lepiej być ofiarą niż przestępcą. Być może miał rację; może ktoś, kto stał się moralnie tak zatwardziały i nieczuły, jak na to wskazuje przytoczona wypowiedź, stracił coś cenniejszego niż samo życie. Pytanie: Dlaczego Bóg zezwala na zło? Świat oczywiście zawiera wiele zła. Rozważania antyteo-logiczne zaczynają się często od postawienia pewnego pytania. Jeśli Bóg jest tak łaskawy, jak utrzymują chrześcijańscy teiści, musi być na równi z nami zatrwożony tym całym złem. Ale skoro jest też tak potężny, jak się uważa, to przypuszczalnie jest w stanie coś z tym zrobić. Dlaczego zatem wyraża na to zgodę? Dlaczego nie ułoży tak spraw, żeby zło się nie pojawiało? Powinno to być dość łatwe dla kogoś tak mocnego jak On. Jak to ujął Hume: Czy Bóg chce zapobiec złu, lecz nie może? Zatem jest bezsilny. Czy może, ale nie chce? Zatem jest zły. Czy i może, i chce zarazem? Skąd więc bierze się zło? i Dlaczego w ogóle istnieje na świecie nieszczęście? Nie przypadkiem, z pewnością. A zatem, powstaje z jakiejś przyczyny. Czy wynika z zamierzenia bóstwa? Ależ Bóg jest doskonale miłosierny. Czy jest z zamierzeniem tym sprzeczne? Ależ Bóg jest wszechmocny. Nic nie może podważyć rzetelności tego rozumowania, tak zwięzłego, tak jasnego, tak rozstrzygającego...[3] Hume rozwodził się zatem nad następującą kwestią: jeśli Bóg jest doskonale łaskawy i jednocześnie wszechmocny czy też wszechmogący, dlaczego na świecie istnieje jakieś zło? Dlaczego na nie zezwala? Jedną z odpowiedzi byłoby wskazanie powodu, dla którego Bóg zezwala na zło, lub dla którego stworzył świat zawierający zło. (Być może zło jest w jakiś sposób konieczne dla istnienia dobra). Taka odpowiedź na pytanie Hume'a jest czasem nazywana teodyceą. Udzielenie przez teistę odpowiedzi na pytanie "Skąd to zło?" lub "Dlaczego Bóg zezwala na zło?" polega na podaniu pewnej teodycei. Oczywiście teista chciałby posiadać jakąś teodyceę, jakąś odpowiedź na pytanie, dlaczego Bóg dopuszcza zło. Może bardzo usilnie pragnąć się dowiedzieć, dlaczego Bóg dopuszcza zło w ogóle lub też jakieś zło poszczególne - śmierć czy cierpienie kogoś bliskiego, albo może własne cierpienie. Załóżmy jednak, że żadna z sugerowanych teodycei nie jest satysfakcjonująca. Albo przypuśćmy, że teista przyznaje, iż po prostu nie wie, dlaczego Bóg dopuszcza zło. Co z tego wynika? Nic szczególnie ważnego. Dlaczego przypuszczać, że jeśli Bóg rzeczywiście ma swoje powody, by dopuszczać zło, teiści mieliby pierwsi o nich wiedzieć? Być może Bóg ma ważny powód, ale jest on zbyt skomplikowany, by go zrozumieć. Albo może nie objawił nam go z jakichś innych przyczyn. To, że teista nie wie, dlaczego Bóg dopuszcza zło, jest, być może, interesującym faktem na temat teisty, ale sam w sobie niewiele albo zgoła nic nie mówi na temat racjonalności wiary w Boga. Potrzeba o wiele więcej, by móc choćby rozpocząć argumentację antyteologiczną. Możemy spojrzeć na to inaczej. Teista wierzy, że Bóg ma powód, by dopuszczać zło; nie wie tylko, jaki. Ale dlaczego miałoby to oznaczać, że jego wiara jest niewłaściwa lub irracjonalna? Przyjrzyjmy się następującej analogii. Wierzę, że istnieje jakiegoś rodzaju związek pomiędzy decyzją Pawła, by przystrzyc trawnik, a złożoną grupą ruchów ciała zaangażowanych w uczynienie tego. Ale jaki dokładnie związek? Czy jego decyzja powoduje te ruchy ciała? Jeśli tak, to w jaki sposób? Decyzja ta mogła zapaść na długo przedtem, zanim nawet postawił stopy na trawniku. Czy pomiędzy decyzją a pierwszym z owych ruchów rozciąga się jakiś pośredniczący łańcuch przyczynowy? Jeśli tak, jakiego rodzaju zdarzenia tworzą ten łańcuch i w jaki sposób decyzja jest powiązana z, dajmy na to, pierwszym takim zdarzeniem? Czy łańcuch taki ma pierwsze zdarzenie? W strzyżenie trawnika zaangażowana jest cała seria ruchów dała. Czy decyzja Pawła wiąże się jakoś z każdym z tych poruszeń? Jaka jest dokładnie relacja pomiędzy podjęciem decyzji o strzyżeniu trawnika - co nie wydaje się w ogóle ruchem cielesnym - a rzeczywistym zrobieniem tego? Nikt, jak podejrzewam, nie zna odpowiedzi na te pytania. Ale czy z tego wynika, że przekonanie o istnieniu związku między decyzją i ową serią poruszeń jest irracjonalne lub nierozsądne? Z pewnością nie. W taki sam sposób fakt, że teista nie zna powodu, dla którego Bóg dopuszcza zło, sam przez się nie pokazuje, iż teista jest irracjonalny, myśląc że Bóg naprawdę ma taki powód. Żeby uzasadnić swoja racie. antyteolog nie może poprzestać na zadawaniu kłopotliwych pytań na które teista nie zna odpowiedzi. Musi uczynić coś więcej - może na przykład próbować pokazać, że jest niemożliwe albo w jakiś sposób nieprawdopodobne, by Bóg miał jakikolwiek powód dopuszczać zło. Wielu filozofów - na przykład niektórzy francuscy encyklopedyści, J. S. Mili, F. H. Bradley i wielu innych - utrzymywało, że istnieje sprzeczność w twierdzeniu, tak jak to robią teiści, iż z jednej strony Bóg jest doskonale dobry, wszechmocny (to znaczy, mogący wszystko) i wszechwiedzący (czyli wiedzący o wszystkim), a z drugiej strony, że istnieje zło. Czy teista sam sobie przeczy? W szeroko dyskutowanym tekście, zatytułowanym Zło i wszechmoc (Evil and Omnipotence), John Mackie powtarza to stwierdzenie: Myślę jednak, że bardziej przekonująca krytyka może dotyczyć tradycyjnego problemu zła. Można tu pokazać nie to, że wierzeniom religijnym brakuje podstawy racjonalnej, ale że są one w sposób pozytywny irracjonalne, że pewne zasadnicze części doktryny teologicznej są ze sobą sprzeczne...[4] Czy Mackie ma rację? Czy teista sam sobie przeczy? Musimy najpierw zadać bardziej podstawowe pytanie: co właściwie się tu stwierdza? Oczywiście to, że wiara teistycz-na zawiera niespójność lub sprzeczność. Ale czym dokładnie jest niespójność lub sprzeczność? Otóż jest ich kilka rodzajów. Jawna sprzeczność jest pewnego rodzaju sądem - a mianowicie koniunkcją zdaniową, której jeden składnik jest zaprzeczeniem lub negacją składnika drugiego. Na przykład: Paweł jest dobrym tenisistą i nieprawdą jest, że Paweł jest dobrym tenisistą. (Ludzie rzadko wypowiadają stwierdzenia jawnie sprzeczne.) Czy Mackie oskarża teistę o akceptowanie tego rodzaju sprzeczności? Przypuszczalnie nie; to, co mówi, to: W swej najprostszej formie problem polega na tym: Bóg jest wszechmocny; Bóg jest w pełni dobry; a jednak zło istnieje. Pomiędzy tymi trzema zdaniami wydaje się istnieć jakaś sprzeczność. Jeśli dowolne dwa z nich byłyby prawdziwe, to trzecie byłoby fałszywe. Ale jednocześnie wszystkie trzy są zasadniczą częścią większości stanowisk teologicznych; teolog, jak się wydaje, jednocześnie musi uznawać i nie może w spójny sposób uznawać wszystkich trzech zdań.[5] Według Mackie'go zatem teista akceptuje grupę lub zbiór trzech zdań, a zbiór ten jest niespójny. Składniki tego zbioru to oczywiście: (1) Bóg jest wszechmocny (2) Bóg jest w pełni dobry i (3) Zło istnieje. Nazwijmy ten zbiór A. Stwierdza się tutaj, że A jest zbiorem niespójnym. Ale co to znaczy w stosunku do zbioru, że jest niespójny lub sprzeczny? Idąc tropem naszej definicji jawnej sprzeczności, możemy powiedzieć, że zbiór zdań jest jawnie sprzeczny, jeśli jeden z elementów tego zbioru przeczy lub jest negacją innego elementu. Wtedy jednak w sposób oczywisty widać, że zbiór, o którym mówimy, nie jest jawnie sprzeczny. Zaprzeczenia zdań (1), (2) i (3) są bowiem następujące: (1') Bóg nie jest wszechmocny (lub nieprawdą jest, że Bóg jest wszechmocny) (2') Bóg nie jest w pełni dobry oraz (3') Nie istnieje zło Żadne z tych zdań nie występuje w zbiorze A. Oczywiście jest wiele zbiorów sprzecznych w dość oczywisty sposób, ale nie będących jawnie sprzecznymi. Weźmy, na przykład, zbiór B: (4) Jeśli wszyscy ludzie są śmiertelni, to Sokrates jest śmiertelny (5) Wszyscy ludzie są śmiertelni (6) Sokrates nie jest śmiertelny. Zbiór ten nie jest jawnie sprzeczny; ale z pewnością w jakimś znaczącym sensie ten termin do niego pasuje. Ważne jest tutaj to, że przy użyciu jedynie reguł zwyczajnej logiki - praw logiki zdań i teorii kwantyfikatów znajdujących się w każdym wprowadzeniu do tej dziedziny - możemy wydedukować z tego zbioru jawną sprzeczność. Albo inaczej, możemy użyć praw logiki do wydedukowania ze zbioru takiego zdania, które dodane do już istniejących utworzy nowy zbiór jawnie sprzeczny. Używając bowiem prawa modus ponens (jeżeli p, to q; p; zatem q) możemy wydedukować zdanie (7) Sokrates jest śmiertelny ze zdań (4) i (5). Wynikiem dodania zdania (7) do zbioru B jest zbiór następujący: {(4), (5), (6), (7)}. Zbiór ten jest oczywiście jawnie sprzeczny, jako że zdanie (6) stanowi zaprzeczenie zdania (7). Moglibyśmy powiedzieć, że każdy zbiór o charakterystyce takiej, jak zbiór B, jest formalnie sprzeczny. A więc zbiór formalnie sprzeczny to taki, z którego elementów da się wydedukować jawną sprzeczność przy użyciu praw logiki. Czy Mackie uważa, że zbiór A jest formalnie sprzeczny? Jeśli tak, to się myli. Żadne prawo logiki nie pozwala wydedukować zaprzeczenia któregoś ze zdań w zbiorze A ze zdań pozostałych. A zatem zbiór A nie jest także formalnie sprzeczny. Zbiór zdań jednak może być sprzeczny lub niespójny w jeszcze inny sposób. Rozważmy zbiór C, którego elementami są następujące zdania: (8) Jerzy jest starszy od Pawła (9) Paweł jest starszy od Tomasza i (10) Jerzy nie jest starszy od Tomasza. Zbiór ten nie jest ani jawnie, ani formalnie sprzeczny; zaprzeczenia któregokolwiek ze zdań nie możemy, tylko przy użyciu praw logiki, wydedukować ze zdań pozostałych. Ale jednak zbiór ten w jakiś sposób jest niespójny czy sprzeczny. Oczywiście bowiem niemożliwe jest, by wszystkie jego trzy elementy były prawdziwe. Jest koniecznie prawdziwe, że: (11) Jeśli Jerzy jest starszy od Pawia, a Paweł jest starszy od Tomasza, to Jerzy jest starszy od Tomasza. Jeśli dodamy zdanie (11) do zbioru C, otrzymamy zbiór formalnie sprzeczny; zdania (8), (9) i (11) prowadzą, w oparciu o prawa logiki elementarnej, do zaprzeczenia zdania (10). Napisałem, że zdanie (11) jest koniecznie prawdziwe; ale co to znaczy? Moglibyśmy oczywiście powiedzieć, że jakieś zdanie jest koniecznie prawdziwe, gdy niemożliwe jest, by było ono fałszywe, lub gdy jego negacja nie jest możliwie prawdziwa. Byłoby to wyjaśnianie konieczności w kategoriach możliwości. Można się jednak obawiać, że każdy, kto nie wie, czym jest konieczność, będzie tak samo w kropce, gdy chodzi o możliwość; wyjaśnienie to nie wydaje się więc rokować większego sukcesu. Być może jedynym sposobem wyjaśnienia byłoby podanie jakichś przykładów, z nadzieją, że to wystarczy. Przede wszystkim wiele zdań można utworzyć przez same prawa logiki, na przykład: (12) Jeśli wszyscy ludzie są śmiertelni i Sokrates jest człowiekiem, to Sokrates jest śmiertelny. Zdania takie są prawdami logiki. Są one wszystkie konieczne w tym sensie, o który tutaj chodzi. Także prawdy arytmetyczne i w ogóle matematyczne są koniecznie prawdziwe. Co więcej, jest cała masa zdań, które nie są ani prawdami logiki, ani matematyki, a jednak są koniecznie prawdziwe; przykładem może być zdanie (11), a także: (13) Nikt nie jest wyższy od samego siebie (14) Czerwony jest kolorem (15) Żadna z liczb nie jest osobą (16) Żadna liczba pierwsza nie jest pierwszym sekretarzem i (17) Kawalerowie są nieżonaci. Mamy tu więc do czynienia z ważnym rodzajem konieczności - nazwijmy ją "szeroko rozumianą logiczną koniecznością". Istnieje oczywiście także odpowiedni do tego rodzaj możliwości: zdanie p jest możliwie prawdziwe (w szerokim sensie logicznym) po prostu wtedy, gdy jego przeczenie nie jest koniecznie prawdziwe (w tym samym szerokim sensie logicznym). To rozumienie konieczności i możliwości należy odróżnić od tego, które można nazywać koniecznością i możliwością przyczynową lub naturalną. Rozważmy zdanie: (18) Henry Kissinger przepłynął wpław Atlantyk. Chociaż w zdaniu tym słychać dysonans, nie jest ono koniecznie fałszywe w szerokim sensie logicznym (a jego zaprzeczenie nie jest koniecznie prawdziwe w tym sensie). Ale jest taki sens, według którego zdanie to jest niemożliwe: jest ono mianowicie przyczynowo albo naturalnie niemożliwe. Ludzie, w przeciwieństwie do delfinów, nie mają odpowiedniego wyposażenia fizycznego, potrzebnego do dokonania takiego wyczynu. W przeciwieństwie do Supermana, nie jesteśmy też w stanie przeskakiwać jednym susem wysokich domów albo (bez wsparcia jakiejś siły) podróżować szybciej od pocisku. Te rzeczy są niemożliwe dla nas - ale nie są logicznie niemożliwe, nawet w szerokim sensie. Mamy tu więc do czynienia z kilkoma rozumieniami konieczności i możliwości. Jest, co więcej, wiele zdań, o których trudno powiedzieć, czy są, czy nie są możliwe w szerokim sensie logicznym. Niektóre z nich są przedmiotem sporów filozoficznych. Czy jest, na przykład, możliwe, by jakaś osoba nigdy, w ciągu całego swojego życia, nie była świadoma? Czy ludzka osoba może istnieć w sposób nieucielesniony. Jeśli to jest możliwe, to czy może być osoba, która w żadnej chwili całej swojej egzystencji nie miała ciała? Czy można widzieć nie posiadając oczu? Wszystko to są zdania, których możliwość w owym szerokim sensie logicznym jest przedmiotem niezgody i dyskusji. Wróćmy do zbioru C (s. 36). Charakterystyczne dlań jest to, że koniunkcja jego elementów - czyli zdanie powstałe przez postawienie "i" pomiędzy zdaniami (8), (9) i (10) - jest koniecznie fałszywa. Moglibyśmy to ująć następująco: zbiór C charakteryzuje się tym, że możemy uzyskać zbiór formalnie sprzeczny przez dodanie koniecznie prawdziwego zdania - a mianowicie zdania (11). Przypuśćmy, że zbiór nazwiemy sprzecznym implicite, jeśli będzie pod tym względem przypominał zbiór C. To znaczy, zbiór zdań S jest sprzeczny implicite, jeśli istnieje takie konieczne zdanie p, że jego dodanie do S spowoduje powstanie zbioru sprzecznego formalnie. Mówiąc jeszcze inaczej: zbiór S jest sprzeczny implicite, jeśli istnieje jakieś koniecznie prawdziwe zdanie p, takie, że przy użyciu praw zwykłej logiki możemy wydedukować jawną sprzeczność ze zdania p wziętego razem ze zdaniami wchodzącymi w skład zbioru S. I gdy Mackie mówi, że zbiór A jest sprzeczny, to ma, jak sądzę, na myśli to, iż jest sprzeczny implicite w wyjaśnionym właśnie sensie. Pisze on Jednakże sprzeczność nie powstaje natychmiast; żeby ją wskazać, potrzebujemy pewnych dodatkowych przesłanek albo może jakichś quasi-logicznych reguł, wiążących ze sobą terminy "dobra", "zła" i "wszechmocy". Te dodatkowe zasady wyrażają to, że dobro jest przeciwieństwem zła, w taki sposób, że dobra rzecz, jeśli tylko może, zawsze eliminuje złą, oraz to, że nie ma żadnych ograniczeń w stosunku do tego, co może uczynić rzecz wszechmocna. Wynika z tego, że dobra, wszechmocna rzecz eliminuje zło w całości, a zatem zdania mówiące o tym, że dobra, wszechmocna rzecz istnieje i że istnieje zło, są nie do pogodzenia.[6] Mackie odwołuje się tutaj do "dodatkowych przesłanek". Nazywa je też "dodatkowymi zasadami" i "regułami quasi-logicznymi", stwierdzając, iż są nam one potrzebne do wykazania sprzeczności. Ma, jak sądzę, na myśli to, że aby otrzymać zbiór formalnie sprzeczny, musimy dodać do zbioru A więcej zdań, i jeśli chcemy pokazać, że zbiór A jest sprzeczny implicite, te zdania muszą być koniecznymi prawdami - "quasi-logicznymi regułami", jak je nazywa Mackie. Oto dwie dodatkowe zasady, które proponuje: (19) Dobra rzecz, jeśli tylko może, zawsze eliminuje zło oraz (20) Nie ma żadnych ograniczeń w stosunku do tego, co może uczynić rzecz wszechmocna. Jeśli Mackie ma zamiar pokazać, że zbiór A jest sprzeczny implicite, to musi oczywiście uznawać, iż zdania (19) i (20) są nie tylko prawdziwe, ale i koniecznie prawdziwe. Czy tak jest w istocie? Przyjrzyjmy się najpierw zdaniu (20). Co to znaczy, gdy się powie, że jakiś byt jest wszechmocny? Przypuszczalnie, że jest wszystkomogący albo też wszechmogący. Ale czy nie ma w ogóle żadnych ograniczeń mocy takiej istoty? Czy mogłaby ona stwarzać, na przykład, kwadratowe koła lub żonatych kawalerów? Większość teologów i teistycznych filozofów twierdzących, że Bóg jest wszechmocny, nie uważa, by mógł On stwarzać kwadratowe koła albo powodować, by jednocześnie istniał i nie istniał. Owi teologowie i filozofowie mogą twierdzić, że nie ma żadnych pozalogicznych ograniczeń działania bytu wszechmocnego, ale przyznają, że nawet wszechmocna istota nie może spowodować pojawienia się niemożliwych stanów rzeczy albo sprawić, by koniecznie fałszywe zdania stały się prawdziwe. Z drugiej strony, niektórzy teiści - Marcin Luter i Kartezjusz, dajmy na to - najwyraźniej sądzili, że Boska moc nie jest ograniczona nawet przez prawa logiki. Dla nich kwestia tego, czy zbiór A jest sprzeczny, byłaby mało interesująca. Jako teiści, wierzą oni w zdania (l) i (2) i przypuszczalnie także w zdanie (3). Natomiast stwierdzenie, że zdania (l), (2) i (3) są łącznie niespójne, zupełnie ich nie porusza - ponieważ, jak mówią, Bóg może robić rzeczy logicznie niemożliwe. A zatem może sprawić, by wszystkie elementy zbioru A były prawdziwe, nawet jeśli jest to zbiór sprzeczny (intensywne skupienie się na tej sugestii przyprawiłoby was przypuszczalnie o zawrót głowy). Tak więc teisty, uważającego, że moc Boga nie ma ograniczeń w ogóle, nawet wynikających z praw logiki, nie poruszy argument Mackie'go i nie sprawi mu żadnej trudności przypuszczalna sprzeczność zawarta w zbiorze A. Pogląd ten nie cieszy się jednak popularnością i nie bez racji - jest całkowicie niespójny. Teista twierdzący, iż Bóg jest wszechmocny, ma zwykle na myśli nie to, że dla Boskiej mocy nie ma żadnych ograniczeń, tylko co najwyżej to, że nie ma żadnych pozalogicznych ograniczeń tego, co Bóg może uczynić. A przy takim zastrzeżeniu można mieć podstawy przypuszczać intuicyjnie, że zdanie (20) jest koniecznie prawdziwe. A jak jest ze zdaniem (19), zgodnie z którym każda rzecz dobra eliminuje zły stan rzeczy, jeśli jest w stanie to uczynić? Czy zdanie to jest koniecznie prawdziwe? Czy w ogóle jest prawdziwe? Załóżmy na początek, że nasz przyjaciel Paweł nierozsądnie wybrał się w mroźny dzień w podróż samochodem i w samym środku opustoszałej drogi przez pustynię skończyła mu się benzyna. Temperatura spada do -25°C i pojawia się bezlitośnie zimny wiatr. My siedzimy sobie wygodnie w domu (dwadzieścia pięć mil od Pawła), piekąc kasztany w trzeszczącym ogniu. Samochód stoi w garażu, w bagażniku jest zbiornik z pięcioma galonami benzyny, którą mamy zawsze w pogotowiu. Niewygoda Pawła i niebezpieczeństwo, w jakim się znajduje, są z pewnością złem, i to takim, które moglibyśmy usunąć. Ale tego nie robimy. W ten sposób nie przestaniemy jednak rościć pretensji do bycia "dobrą rzeczą" - po prostu nie zdawaliśmy sobie sprawy z położenia, w jakim się znalazł Paweł. Zatem zdanie (19) nie wydaje się konieczne. Mówi ono, że każda dobra rzecz ma pewną własność - własność eliminowania, jeśli to jest dla niej możliwe, każdego zła. Skoro jednak jest możliwy opisany przeze mnie przypadek - dobrej osoby wskutek niewiedzy nie eliminującej zła, które jest w stanie usunąć - to zdanie (19) nie może być w żaden sposób koniecznie prawdziwe. Mackie miałby jednak podstawy twierdzić, że skoro nie wiemy o położeniu, w jakim znalazł się Paweł, to faktycznie nie jesteśmy w stanie, w danej chwili, wyeliminować tego zła. Być może miałby rację. W każdym razie mógłby tak przeformułować zdanie (19), by uwzględniało podobne przypadki: Mackie miałby jednak podstawy twierdzić, że skoro nie wiemy o położeniu, w jakim znalazł się Paweł, to faktycznie nie jesteśmy w stanie, w danej chwili, wyeliminować tego zła. Być może miałby rację. W każdym razie mógłby tak przeformułować zdanie (19), by uwzględniało podobne przypadki: (19a) Każda dobra rzecz eliminuje zawsze każde zło, o którym wie i które może usunąć. Zauważmy, że zbiór zdań {(1), (2), (3), (20), (19a)} nie jest formalnie sprzeczny. Aby otrzymać formalną sprzeczność, musielibyśmy dodać zdanie mówiące o tym, że Bóg wie o każdym złym stanie rzeczy. Większość teistów wierzy rzeczywiście, że Bóg jest wszechwiedzący czy też wszystkowiedzący. Jeśli więc ten nowy zbiór - zbiór powstały po dodaniu do zbioru A zdania o tym, że Bóg jest wszechwiedzący - jest sprzeczny implicite, to Mackie powinien być usatysfakcjonowany, a teista wprowadzony w zakłopotanie. (Od tej pory za zbiór A będziemy uważać stary zbiór A wraz ze zdaniem orzekającym wszechwiedzę Boga.) Czy jednak zdanie (19a) jest konieczne? Przypuśćmy, że wiemy, iż Paweł jest w tarapatach opisanych w poprzednim przykładzie, a na dodatek wiemy o innym przyjacielu, uwięzionym w podobny sposób, ale pięćdziesiąt mil w przeciwną stronę. Załóżmy dodatkowo, że o ile możemy uratować jednego z nich, to uratować obu po prostu nie jesteśmy w stanie. A więc w obu wypadkach jesteśmy w stanie wyeliminować zło, i w obu wypadkach o nim wiemy. Ale nie możemy wyeliminować jednego i drugiego; a jednocześnie wciąż mamy prawo uznawać się za dobrą osobę, eliminując jedno z nich - nie było bowiem w naszej mocy uczynić więcej. A więc fakt, że nie zrobiliśmy więcej, nie oznacza, że nie jesteśmy dobrą osobą. Zatem zdanie (19a) jest fałszywe. To, że każda dobra rzecz eliminuje każde zło, o którym wie i które umie usunąć, nie jest konieczną prawdą ani nawet prawdą w ogóle. Możemy spojrzeć na to samo z innej strony. Powiedzmy, że poszliśmy wspinać się na skałki. Jeszcze trochę niewprawni, doznaliśmy kilku skaleczeń i zadrapań przez niezbyt eleganckie używanie kolan zamiast stóp. Jedno ze zranień jest dość bolesne. Wspomnieliśmy o tym znajomemu lekarzowi, który ocenił, że ból przejdzie sam po jednym albo dwóch dniach. W tym czasie, jak powiedział, nie można zrobić niczego, co usunęłoby ból, poza amputacją nogi powyżej kolana. Ból w kolanie jest złym stanem rzeczy. Przy zachowaniu nie zmienionych wszystkich innych okoliczności lepiej byłoby bez tego bólu. Jednocześnie w zasięgu możliwości naszego znajomego leży wyeliminowanie złego stanu rzeczy. Czy zaniechanie tego oznacza, że nie jest on dobrą osobą? Oczywiście, że nie; mógłby bowiem wyeliminować zły stan rzeczy tylko przez sprowadzenie innego, o wiele gorszego zła. Jest więc jeszcze raz oczywiste, że zdanie (19a) jest fałszywe. Jest całkowicie możliwe, by dobra osoba nie usunęła złego stanu rzeczy, o którym wie i który może wyeliminować. Mogłoby się to zdarzyć, gdyby, tak jak w powyższym przykładzie, nie była w stanie wyeliminować zła bez sprowadzenia zła większego. Ten nieco różniący się od poprzedniego przypadek pokazuje to samo. Imponujących rozmiarów dobry stan rzeczy D przeważy nad trywialnym złem Z - to znaczy, łączny stan rzeczy D i Z jest sam dobrym stanem rzeczy. I z pewnością dobra osoba nie będzie zobligowana do eliminowania danego zła, jeśli mogłaby to zrobić tylko przez wyeliminowanie dobra owo zło przeważającego. Zdanie (19a) nie jest więc koniecznie prawdziwe. Nie może zostać użyte do wykazania, że zbiór A jest sprzeczny implicite. Te trudności mogłyby zasugerować kolejne przeformułowanie zdania (19). Można spróbować zrobić to następująco: (19b) Dobra rzecz eliminuje każde zło Z, o którym wie i które jest w stanie wyeliminować nie sprowadzając większego zła ani nie eliminując dobrego stanu rzeczy, który przeważa zło Z. Czy jest to zdanie koniecznie prawdziwe? Uwzględnia ono drugą z dwóch trudności dotykających zdanie (19a), ale pozostawia pierwszą nietkniętą. Możemy to pokazać w następujący sposób. Przypuśćmy, po pierwsze, że będziemy mówić, iż jakaś istota eliminuje właściwie zły stan rzeczy wtedy, gdy robi to bez usuwania przeważającego dobra i bez wywoływania większego zła. Jest wtedy oczywiście możliwa sytuacja, w której jakaś osoba będzie mogła wyeliminować właściwie jakieś zło Z i będzie również mogła wyeliminować właściwie inne zło Z', ale nie będzie mogła wyeliminować właściwie ich obu. Znowu wspinamy się na skałkach, tym razem na straszliwej północnej ścianie wierzchołka Grand Teton. Wraz z partnerem spotkaliśmy Curta i Boba, dwóch wspinaczy uwięzionych w ścianie 40 metrów od siebie. Odwiązali się od siebie, by sięgnąć po papierosy i upuścili linę w czasie ich zapalania. Nadciąga niebezpieczna, groźna burza. Mamy dość czasu, by uratować jednego z uwięzionych wspinaczy i wycofać się przed nadejściem burzy. Jeśli jednak będziemy ratować obu, zarówno oni, jak i my zostaniemy złapani w ścianie przez burzę, która przypuszczalnie wszystkich nas zniszczy. Możemy w tym wypadku wyeliminować jedno zło (uwięzienie Curta w ścianie) bez spowodowania większego zła i bez wyeliminowania większego dobra. Możemy też wyeliminować właściwie inne zło (podobne uwięzienie Boba) bez spowodowania większego zła lub eliminowania większego dobra. Ale nie możemy właściwie wyeliminować ich obu. W ten sposób fakt nieuratowania, choć było to możliwe, na przykład Curta, nie oznacza, że nie jesteśmy dobrą osobą. Każde zło jest więc tutaj tego rodzaju, że może zostać przez nas właściwie wyeliminowane, ale nie da się właściwie wyeliminować ich obu, a zatem nie możemy być obwiniani za niewyeliminowanie tylko jednego z nich. Ani zdanie (19a), ani (19b) nie są zatem koniecznie prawdziwe. Moglibyśmy na to odpowiedzieć, że przykłady podobne do przedstawionego - takie, w których ktoś może wyeliminować jakieś zło A i jakieś inne zło B, ale nie może wyeliminować ich obu - nie stosują się do przypadku bycia kimś, jak Bóg, jednocześnie wszechmocnym i wszechwiedzącym. To znaczy, można by uważać, że skoro wszechmocna i wszechwiedząca istota jest w stanie wyeliminować każdy z dwóch przypadków zła, to może wyeliminować je oba. Możliwe, że tak jest, ale nie o to tutaj chodzi. Faktem jest, że kontrprzykłady pokazują, iż zdania (19a) i (19b) nie są koniecznie prawdziwe, a zatem nie mogą być użyte do wykazania, że zbiór A jest niespójny implicite. Uwaga powyższa sugeruje natomiast, że antyteolog mógłby postawić na swoim, gdyby wprowadził do zdania (19) własności wszechmocy i wszechwiedzy. Mógłby ująć to jakoś tak: (19c) Wszechmocna i wszechwiedząca dobra istota eliminuje każde zło, które może wyeliminować właściwie. Przypuśćmy, że dla celów naszego wywodu uznamy konieczną prawdziwość zdania (19c). Czy przyda się to celom Mackie'go? Nie jest to oczywiste. Przez dodanie zdań (20) i (19c) do zbioru A nie otrzymamy bowiem formalnej sprzeczności. Nowy zbiór będzie zawierał sześć następujących elementów: (1) Bóg jest wszechmocny (2) Bóg jest w pełni dobry (2') Bóg jest wszechwiedzący (3) Istnieje zło (19c) Wszechmocna i wszechwiedząca dobra istota eliminuje każde zło, które może wyeliminować właściwie oraz (20) Nie ma żadnych ograniczeń tego, co może uczynić rzecz wszechmocna. Jeśli teraz zbiór A' miałby być formalnie sprzeczny, to z każdego spośród pięciu jego elementów powinniśmy być w stanie wydedukować zaprzeczenie szóstego za pomocą praw prostej logiki. To znaczy, z każdej piątki zdań wynikałoby formalnie zaprzeczenie zdania szóstego. A zatem, gdyby zbiór A' był formalnie sprzeczny, zaprzeczenie zdania (3) wynikałoby z pozostałych pięciu zdań. To jest, ze zdań (l), (2), (2'), (19c) i (20) wynikałoby formalnie zdanie: (3') Zło nie istnieje. Ale tak nie jest. Formalnie wynika z nich nie to, że nie ma w ogóle zła, ale tylko tyle, że: (3") Nie istnieje zło, którego Bóg nie mógłby właściwie wyeliminować. A zatem zdanie (19c) także niewiele pomaga - nie dlatego, że nie jest koniecznie prawdziwe, ale dlatego, że jego dodanie [wraz ze zdaniem (20)] do zbioru A nie prowadzi do powstania zbioru formalnie sprzecznego. Jest oczywiste, że to, co antyteolog musi dodać, by uzyskać zbiór formalnie sprzeczny, to zdanie: (21) Jeśli Bóg jest wszechmocny i wszechwiedzący, to może właściwie wyeliminować każdy zły stan rzeczy. Przypuśćmy, że zgodzimy się, iż zbiór złożony z A plus zdania (19c), (20) i (21) jest formalnie sprzeczny. Jeśli zdania (19c), (20) i (21) są wszystkie koniecznie prawdziwe, to zbiór A jest sprzeczny implicite. Zgodziliśmy się już, że (19c) i (20) są zdaniami rzeczywiście koniecznymi. Musimy przyjrzeć się zdaniu (21). Czy jest ono koniecznie prawdziwe? Nie. Żeby to pokazać, odpowiedzmy na następujące pytanie. W jakich warunkach wszechmocna istota byłaby niezdolna do wyeliminowania jakiegoś zła Z, bez wyeliminowania przeważającego dobra? Załóżmy, że Z jest zawarte w jakimś dobrym stanie rzeczy, który je przeważa. To znaczy, przypuśćmy, że jest jakiś dobry stan rzeczy D, tak związany z Z, iż nie jest możliwe uzyskanie lub zajście D, bez uzyskania Z. (Inaczej mówiąc, stan rzeczy S zawiera S', gdy łączny stan rzeczy S, ale nie S', jest niemożliwy albo gdy zajście S powoduje konieczność zajścia S'.) Przypuśćmy dalej, że jakiś dobry stan rzeczy D zawiera zły stan rzeczy Z, nad którym przeważa. Wtedy nawet wszechmocna istota nie może -wyeliminować Z bez usunięcia D. Ale czy są jakieś przypadki, w których dobry stan rzeczy zawiera w tym sensie zło, nad którym przeważa?[7] Rzeczywiście istnieją takie stany rzeczy. Żeby wziąć sztuczny przykład, załóżmy, że złem Z jest cierpienie Pawła z powodu lekkiego zadrapania, a dobro D jest naszym stanem oszałamiającego szczęścia. Połączony stan rzeczy, D i Z - stan uzyskany wtedy i tylko wtedy, gdy zachodzi jednocześnie D i Z - jest wówczas dobrym stanem rzeczy. Lepiej jest, przy nie zmienionych wszystkich innych okolicznościach, że jesteśmy ogromnie szczęśliwi i Paweł cierpi z powodu umiarkowanie dokuczliwego otarcia naskórka, niż gdyby ten stan rzeczy nie nastąpił. D i Z jest zatem dobrym stanem rzeczy. Oczywiście D i Z zawiera Z: niewątpliwie jest koniecznie prawdziwe, że jeśli jesteśmy szalenie szczęśliwi i Paweł cierpi z powodu zadrapania, to Paweł cierpi z powodu zadrapania. Wynika stąd, że zdanie (21) nie jest koniecznie prawdziwe. Nasza dotychczasowa dyskusja pokazuje w końcu, że niełatwo jest znaleźć koniecznie prawdziwe zdanie, które po dodaniu do zbioru A uczyniłoby zeń zbiór formalnie sprzeczny.[8] Można się zatem dziwić, dlaczego tak wielu antyteologów twierdzących z pewnością siebie, że zbiór A jest sprzeczny, nie usiłuje nawet tego udowodnić. W większości przypadków zadowala ich samo orzekanie o istnieniu sprzeczności. Nawet Mackie, dostrzegający potrzebę pewnych "dodatkowych przesłanek" lub "quasi-logicznych reguł", czyni zaledwie pierwszy krok ku znalezieniu owych dodatkowych przesłanek, które byłyby koniecznie prawdziwe i które wraz z elementami zbioru A prowadziłyby formalnie do jawnej sprzeczności. Czy możemy pokazać, że nie ma tutaj sprzeczności? Podsumujmy nasze dotychczasowe wnioski. Chociaż wielu antyteologów twierdzi, że teista wikła się w sprzeczność, gdy przyjmuje zdania wchodzące w skład zbioru A, zbiór ten najwyraźniej nie jest ani jawnie, ani formalnie sprzeczny. Należy więc przypuszczać, że twierdzenie antyteologów musi oznaczać, iż zbiór A jest sprzeczny implicite. Aby uprawomocnić swoje twierdzenie, antyteolog musi znaleźć takie koniecznie prawdziwe zdanie p (może to być koniunkcja kilku zdań), które dodane do zbioru A uczyni zeń zbiór sprzeczny formalnie. Żaden z antyteologów nie przedstawił nawet odpowiedniego kandydata do tej roli i z pewnością nie jest łatwo wyobrazić sobie, jakie to zdanie miałoby być. Można by więc uznać, że powinniśmy po prostu zadeklarować zbiór A jako spójny implicite, na tej zasadzie, iż o jakimś zdaniu (czy zbiorze) można zakładać, że jest spójne lub możliwe, dopóki się nie udowodni czegoś przeciwnego. Taka droga stwarza jednak pewien problem. Na tej samej zasadzie bylibyśmy zmuszeni do uznania tezy antyteologa - że zbiór A jest niespójny - za możliwą lub niesprzeczną. Ale twierdzenie, że dany zbiór zdań jest sprzeczny implicite, samo jest albo koniecznie prawdziwe, albo koniecznie fałszywe. Skoro więc takie twierdzenie jest możliwe, to nie jest koniecznie fałszywe. A zatem jest prawdziwe (w istocie koniecznie prawdziwe). Gdybyśmy więc poszli za powyższą zasadą, musielibyśmy uznać zbiór A za niesprzeczny implicite (ponieważ nie pokazano, by miało być inaczej). Ale to samo musielibyśmy powiedzieć o twierdzeniu antyteologa, ponieważ nie pokazaliśmy, że tamto twierdzenie jest sprzeczne lub niemożliwe. Twierdzenie antyteologa jest, co więcej, koniecznie prawdziwe, jeśli jest możliwe. Podobnie, jeśli zaakceptujemy powyższą zasadę, będziemy musieli uznać zbiór A za jednocześnie spójny i niespójny implicite. Wszystko więc, co możemy powiedzieć w tej chwili, to to, że nie wykazano sprzeczności implicite zbioru A. Czy można coś z tym dalej zrobić? Jedną z możliwości byłaby próba pokazania, że zbiór A jest niesprzeczny implicite lub możliwy w szerokim sensie logicznym. Ale co się z tym wiąże? Choć jest wiele sposobów podejścia do tych spraw, są one pod jednym ważnym względem do siebie podobne. Wszystkie sprowadzają się do następującego problemu: chcąc pokazać spójność zbioru S myślimy o jakimś możliwym stanie rzeczy (nie musi on rzeczywiście zachodzić), który ma to do siebie, że gdyby rzeczywiście miał miejsce, to wszystkie elementy zbioru S byłyby prawdziwe. Procedura ta jest czasami nazywana podawaniem modelu zbioru S. Moglibyśmy, na przykład, utworzyć zbiór aksjomatów, a później, poprzez podanie jego modelu, pokazać, że jest on niesprzeczny. W taki właśnie sposób udowodniono, że zaprzeczenie Euklidesowego pewnika równoległości jest formalnie spójne z resztą jego aksjomatów. Są rozmaite specjalne przypadki tej procedury, dopasowane do szczególnych okoliczności. Przypuśćmy, na przykład, że mamy parę zdań p i q. Chcemy pokazać, że są one spójne. Przypuśćmy także, że uznajemy, iż ze zdania p wynika zdanie p2 wtedy, gdy niemożliwe jest, by p1 było prawdziwe, a zdanie p2 fałszywe - czyli jeśli koniunkcja zdań p1 i nie p2, jest koniecznie fałszywa. Jednym ze sposobów pokazania, że p jest niesprzeczne z q, jest znalezienie jakiegoś zdania r, którego koniunkcja z p jest i możliwa, w szerokim sensie logicznym, i taka, że wynika z niej zdanie q. Jakiś beztroski i nie douczony behawiorysta mógłby, na przykład, twierdzić, że myślenie tak naprawdę nie jest niczym innym, jak tylko ruchem krtani. Mógłby na dodatek utrzymywać, że zdanie: (P) Jones nie poruszał swoją krtanią po 30 kwietnia jest sprzeczne (w szerokim sensie logicznym) ze zdaniem: (Q) Jones myślał trochę w maju. Aby obalić taką tezę, moglibyśmy pokazać, że zdanie P wygląda na niesprzeczne ze zdaniem następującym: (R) Podczas rekonwalescencji po usunięciu krtani w dniu 30 kwietnia, Jones spędzał wolne chwile na pisaniu (w maju) znakomitego artykułu na temat Kantowskiej Krytyki czystego rozumu. Koniunkcja P i R wydaje się niesprzeczna, ale najwyraźniej wynika z niej także Q (nie da się napisać nawet marnego artykułu o Kantowskiej Krytyce czystego rozumu bez myślenia). A zatem zdania P i Q są niesprzeczne. Widać, że jest to specjalny przypadek powyżej wspomnianej procedury. Zdanie R jest niesprzeczne z P. Zatem zdanie P i R jest możliwe, opisuje możliwy stan rzeczy. Ale ze zdania P i R wynika Q. Gdyby więc zdanie P i R było prawdziwe, to prawdziwe byłoby także Q, a więc i P, i Q byłyby prawdziwe. Mamy tu w istocie do czynienia z przypadkiem wytworzenia takiego możliwego stanu rzeczy, którego rzeczywiste zajście sprawiłoby, że wszystkie elementy rozważanego zbioru (w tym wypadku dwuelementowego zbioru złożonego ze zdań P i Q) byłyby prawdziwe. Jak się to ma do naszego przypadku? Otóż w sposób następujący. Połączmy ze sobą zdania (l), (2) i (2'), a otrzymany wynik nazwijmy (1): (1) Bóg jest wszechwiedzący, wszechmocny i w pełni dobry. Problem polega na pokazaniu, że zdania (1) i (3) (że zło istnieje) są niesprzeczne. Można to zrobić, jak widzieliśmy, przez znalezienie jakiegoś zdania r, które byłoby niesprzeczne z (1), i takiego, by z połączonych zdań (1) i (r) wynikało zdanie (3). Jednym ze zdań umożliwiających taki manewr, jest zdanie: (22) Bóg stwarza świat zawierający zło i ma ważne powody, by tak robić. Jeśli zdanie (22) jest niesprzeczne z (1), to wynika z tego, iż (1) i (3) (a przez to i zbiór A) są także niesprzeczne. Teiści próbują przeto pokazać, że zdania (22) i (1) są niesprzeczne. Można do tego przystępować przynajmniej na dwa sposoby. Z jednej strony, można próbować zastosować jeszcze raz tę samą metodę. Ukuć taki możliwy stan rzeczy, który gdyby zaszedł, to wszechmocny, wszechwiedzący i w pełni dobry Bóg miałby ważne powody, by dopuścić istnienie zła. Z drugiej strony, można by próbować określić, jakie są Boskie powody dopuszczania zła, i pokazać, jeśli się okaże, że nie jest to oczywiste, iż są to powody ważne. Św. Augustyn, na przykład, jeden z największych i najbardziej wpływowych filozofów i teologów Kościoła chrześcijańskiego, pisał tak: ...niektórzy przyjmują za absolutnie prawdziwe, że stworzenia są lepsze wtedy, gdy posiadając wolną wolę, pozostają zawsze podległe Bogu i nigdy nie grzeszą. Rozważając wtedy ludzkie grzechy, boleją nad nimi nie dlatego, że nie przestają grzeszyć, lecz dlatego, że zostali stworzeni. Bóg powinien był nas stworzyć takimi - mówią - byśmy nigdy nie mieli skłonności do grzechu, lecz zawsze cieszyli się niezmienną prawdą. Nie powinni lamentować ani okazywać niezadowolenia. Bóg nie zmusza ludzi do grzechu właśnie dlatego, że ich stworzył i obdarował mocą wybierania pomiędzy grzeszeniem i bezgrzesznością. Tylko anioły nigdy nie grzeszyły i nie będą grzeszyć. Na tym właśnie polega wspaniałomyślność Boskiej dobroci, że nie powstrzymał się On od powołania do życia nawet tego stworzenia, o którym z góry wiedział, że nie tylko będzie grzeszyć, ale pozostanie w nim wola grzechu. Tak jak porywczy wierzchowiec jest lepszy od nieruchomego kamienia, bezwolnego i pozbawionego zmysłów, tak doskonalsze jest stworzenie grzeszące z własnej woli od tego, które wcale nie grzeszy tylko dlatego, że wolnej woli nie posiada.[9] Mówiąc najogólniej, Augustyn twierdzi, że Bóg mógł stworzyć wszechświat lepszy, bardziej doskonały właśnie dopuszczając zło, a nie odmawiając uczynienia tego: Ani grzech, ani nieszczęście nie są konieczne dla doskonałości wszechświata, niezbędne są natomiast dusze, które zdolne są do grzechu z własnej woli i które grzech unieszczęśliwia. Gdyby ich nieszczęście trwało nawet po odpuszczeniu grzechów, albo gdyby czuły się nieszczęśliwe zanim zgrzeszą, słuszne byłoby nazwanie błędnym porządku i urządzenia tego świata. Gdyby zaś istniał grzech, lecz nie powodujący nieszczęścia, ów porządek byłby równie niecny, odarty bowiem ze sprawiedliwości.[10] Augustyn stara się nam powiedzieć, jakie są Boskie powody dopuszczania zła. U podstaw, jak twierdzi, jest to, że Bóg może stworzyć bardziej doskonały świat dzięki dopuszczeniu zła. Prawdziwie wartościowy świat wymaga istnienia wolnych, racjonalnych i moralnych podmiotów działających, a niektóre spośród wolnych stworzeń Boskiego autorstwa działają źle. Ale świat zawierający wolne stworzenia i zło, którego się one dopuszczają, jest lepszy, niż gdyby nie zawierał ani wolnych stworzeń, ani zła. Taka próba określenia Boskich powodów dopuszczania zła jest tym, co wcześniej określiłem mianem teodycei. W języku Johna Miltona jest to próba "uzasadnienia Boskich dróg do człowieka", czyli pokazania, że Bóg jest właśnie w dopuszczaniu zła. Augustiański rodzaj teodycei mógłby być nazwany Teodyceą Wolnej Woli, ponieważ tak wielką rolę pełni w niej idea racjonalnych stworzeń obdarzonych wolną wolą. Autor teodycei próbuje więc powiedzieć nam, dlaczego Bóg dopuszcza zło. Całkowicie różne od Teodycei Wolnej Woli jest to, co nazwę Obroną Wolnej Woli. Tutaj celem nie jest powiedzenie, jaki jest Boski powód, ale co najwyżej, jaki mógłby on być. Różnica jest następująca: Zarówno zwolennik Teodycei Wolnej Woli, jak i Obrońca Wolnej Woli starają się pokazać, że zdanie (1) jest nie-sprzeczne ze zdaniem (22), a co za tym idzie, że niesprzeczny jest także zbiór A. Przedstawiciel Teodycei Wolnej Woli próbuje to uczynić przez znalezienie jakiegoś zdania r, którego koniunkcja z (1) pociąga za sobą (22). Twierdzi on, co więcej, że zdanie to jest prawdziwe, a nie tylko spójne z (19). Próbuje powiedzieć nam, jaki rzeczywiście jest powód dopuszczania zła przez Boga. Natomiast Obrońca Wolnej Woli, choć także stara się znaleźć zdanie r, niesprzeczne z (1) i w koniunkcji z nim pociągające za sobą (22), to jednak nie twierdzi, że wie albo raczej wierzy, iż zdanie r jest prawdziwe. Ma do tego oczywiście prawo. Jego celem jest pokazanie, że zdanie (1) jest niesprzeczne z (22), jedyne więc, co potrzebuje zrobić, to znaleźć takie zdanie r, które jest niesprzeczne z (1) i takie, że (1) wraz z (r) pociągają za sobą (22). To, czy r jest prawdziwe, jest dla niego całkowicie nieistotne. Istnieje więc zasadnicza różnica pomiędzy Teodyceą Wolnej Woli i Obroną Wolnej Woli. Ta druga wystarcza (jeśli zostaje zakończona sukcesem) do pokazania, że zbiór A jest niesprzeczny. W pewnym sensie Teodyceą Wolnej Woli wykracza poza to, co jest wymagane. Z drugiej strony, teodycea byłaby o wiele bardziej satysfakcjonująca, gdyby się okazała możliwa do osiągnięcia. Bez wątpienia teista wolałby wiedzieć, jaki jest Boży powód dopuszczania zła, niż tylko to, że jest możliwe, iż Bóg taki powód ma. Ale w obecnym kontekście (badania spójności zbioru A) całkowicie wystarcza to ostatnie. Ani obrona, ani teodycea nie dają żadnej wskazówki, jaki powód mógłby mieć Bóg, dopuszczając jakieś konkretne zło - na przykład śmierć lub cierpienie kogoś nam bliskiego. Istnieje jeszcze inna funkcja - rodzaj funkcji duszpasterskiej - której ani obrona, ani teodycea nie służą. Wierzący w Boga może przeżywać kryzys wiary, stając wobec zła w swoim własnym życiu lub nagle uświadamiając sobie jaśniej niż dotychczas zasięg i rozmiar zła. Może czuć pokusę ulegania radom "przyjaciół" Hioba, może zechcieć "złorzeczyć Bogu i śmierci". Ani Obrona Wolnej Woli, ani Teodycea Wolnej Woli nie mają za zadanie pomóc albo ulżyć komuś, kto cierpi z powodu takiej burzy duchowej (choć oczywiście w jakimś szczególnym przypadku jedno czy drugie podejście może się okazać pomocne). Ani jedno, ani drugie nie powinno być jednak traktowane jako przede wszystkim rada duszpasterska. Przypuszczalnie nie umożliwią też nikomu znalezienia pokoju z samym sobą i z Bogiem w obliczu zła, które występuje na świecie. Ale przecież żadna z tych dróg nie jest pomyślana w takim właśnie celu. Przypisy [1] David Hume, Dialogues Conceming Natural Religion. ed. Nelson Pike (New York: Bobbs-Merrill Co., Inc., 1970), pkt X, s. 84-85. "Wielki poeta", o którym mowa, to John Milion, a cytat pochodzi z Raju utraconego, ks. XI. [Polskie wydanie Hume'a: Dialogi o religii naturalnej, tłum. Anna Hochfeldowa, PWN 1962, s. 91-92. Tłumaczenie fragmentu z XI księgi Raju utraconego Johna Miliona - Zbigniew Bienkowski]. [2] Fiodor Dostojewski, Bracia Karamazow, trans. Constance Gamett (New York; Pandom House, 1933), i. 245-246. [tłum. polskie: Aleksander Wat]. [3] Hume, Dialogi o religii naturalnej, pkt X, s. 88, 91. Pol. s. 95, 99. [4] John Mackie, Evil and Omnipotence, w: The Philosophy of Religion, ed. Basil Mitchell (London: Oxford University Press, 1971), s. 92. [5] Tamże, s. 92-93. [6] Tamże, [7] Mówiąc prościej, kwestia sprowadza się w istocie do tego, czy jakikolwiek dobry stan rzeczy zawiera zlo. Krótki namysł przekonuje nas, że żaden dobry stan rzeczy nie może zawierać zła, którego by nie przeważał. [8] W książce God and Other Minds (Ithaca, Comell University Press, 1967), w rozdz. 5, rozwijam szerzej projekt znalezienia takich zdań. [9] O wolnej woli, ks. 2, tłum. Anna Trombala, PAX, Warszawa 1953. [10] Tamże, ks. 3. [Źródło: Alvin C. Plantinga, "Bóg, wolność i zło", Tłumaczenie: Krzysztof Gurba, Wydawnictwo Znak, Kraków 1995]
Dobro i zło muszą istnieć obok siebie, gdyż każde z nich jest przeciwwagą, a zarazem wyznacznikiem drugiego. Dobro bez istnienia zła straciłoby cały swój smak i wyjątkowość. Niezależnie od tego w jakiej formie pojawi się zło trzeba stawie mu czoła. Jest ono wszędzie i objawia się zarówno w czynach, w myślach jak i słowach.

Zło jest postępowaniem niezgodnym z obowiązującymi daną społeczność normami. Społeczność chrześcijan obowiązują prawa Boże. Służą one ich dobru i związane są z licznymi błogosławieństwami. Niestosowanie ich w życiu (grzeszenie, czynienie zła) jest nieposłuszeństwem wobec Prawodawcy. Biblia mówi: „Każdy, kto grzeszy, dopuszcza się bezprawia, ponieważ grzech jest bezprawiem.” 1 J 3,4 (BT). Czy można zadać pytanie: Czy szatan stworzył zło? Biblia mówi o Lucyferze: „Jako wielkiego cheruba opiekunem ustanowiłem cię na świętej górze Bożej, chadzałeś pośród błyszczących kamieni. Byłeś doskonały w postępowaniu swoim od dni twego stworzenia, aż znalazła się w tobie nieprawość. Serce twoje stało się wyniosłe z powodu twej piękności, zanikła twoja przezorność z powodu twego blasku. Ponieważ serce twoje stało się wyniosłe, powiedziałeś: Ja jestem Bogiem, ja zasiadam na Boskiej stolicy." Ez 28, (BT). Do głosu doszła pożądliwość, a przecież: „pożądliwość ciała i pożądliwość oczu, i pycha życia, nie jest z Ojca.” 1 J 2,16 (BW), ale była wielkim pragnieniem serca Anioła światłości. I tak cherub wstąpił na ścieżkę zła. Stał się aniołem ciemności. I pewnie dlatego powstanie zła przypisuje się jemu, cytując np. werset z Ew. Jana 8,44: „Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa.”, „Kto grzeszy, jest dzieckiem diabła, ponieważ diabeł trwa w grzechu od początku.”. Fragmenty te nie są potwierdzeniem stwarzania czegokolwiek przez szatana. Mówią one jedynie o tym, kim on jest i co zrobił. Anioł ciemności nie był, nie jest i nie będzie równy Panu Bogu, nie ma więc mocy stwórczej. Może czynić tylko to, na co dozwoli mu Bóg. Biblia mówi: „Oto szatan domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę.” Łk 22,31 (BT), „Rzekł Pan do szatana: Oto cały majątek jego w twej mocy. Tylko na niego samego nie wyciągaj ręki.” Hi 1,12 (BT). Skoro zła nie stworzył szatan, to kto? Nikt! Zło nie jest czymś materialnym, jakimś tworem, jest wyborem, postawą, decyzją, postępowaniem, trudno więc mówić, że można je stworzyć. Od diabła pochodzą wszelkiego rodzaju pokusy, a od Pana Boga możliwość poznania i rozeznania dobra i zła, czyli wolna wola, możność wyborów i decyzji przez każdego człowieka. W Raju „Pan Bóg dał człowiekowi taki rozkaz: Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania; ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść.” Rdz 2, (BT). Adam i Ewa mieli dwie możliwości – albo opowiedzieć się za posłuszeństwem, albo wypowiedzieć je. W niebie szatan dokonał własnego wyboru, pociągając za sobą 1/3 aniołów (Ap 12,4); na ziemi pierwsi ludzie też dokonali wyboru. Pan Bóg nie mógł naciskać czy przymuszać do czegokolwiek. Biblia mówi: „Oto Bóg jest wzniosły w swym działaniu, gdzież jest taki wychowawca jak On?” Hi 36,22 (BW). Jedyne, co w tej sytuacji mógł zrobić Stwórca, to wdrożyć w życie plan zbawienia: „Wiecie bowiem, że z waszego, odziedziczonego po przodkach, złego postępowania zostali wykupieni nie czymś przemijającym, srebrem lub złotem, ale drogocenną krwią Chrystusa, jako baranka niepokalanego i bez zmazy. On był wprawdzie przewidziany przed stworzeniem świata, dopiero jednak w ostatnich czasach się objawił ze względu na was.” 1P 1, 18-20 (BT) i pouczać przez proroków: „Patrz! Kładę dziś przed tobą życie i dobro oraz śmierć i zło; Gdyż ja nakazuję ci dzisiaj, abyś miłował Pana, Boga twego, chodził jego drogami i przestrzegał jego przykazań, ustaw i praw, abyś żył i rozmnażał się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w ziemi, do której idziesz, aby ją posiąść. Jeżeli zaś odwróci się twoje serce i nie będziesz słuchał, jeżeli dasz się odwieść i będziesz oddawał pokłon innym bogom oraz im służył, to oznajmiam wam dzisiaj, że zginiecie.” Pwt 30,15-18 (BW). Czy można zatem wyłącznie szatana winić za zło na świecie? Niezaprzeczalnie zło panuje tu za sprawą anioła ciemności i z całą pewnością robi on wszystko, by zwieść jak najwięcej ludzi. Ale zło nie rozpanoszyłoby się na ziemi, gdyby nie ludzkie wybory. Trudno winić za nie szatana, skoro człowiek sam decyduje o swoim życiu. Biblia mówi: „Co człowiek sieje, to i żąć będzie. Bo kto sieje dla ciała swego, z ciała żąć będzie skażenie, a kto sieje dla Ducha, z Ducha żąć będzie żywot wieczny.” Gal 6, (BT), „Lecz synowie izraelscy znowu czynili zło w oczach Pana. Opuścili Pana i nie służyli mu.” Sdz 10,6 (BW), „Prawdę Bożą przemienili oni w kłamstwo i stworzeniu oddawali cześć, i służyli jemu, zamiast służyć Stwórcy, który jest błogosławiony na wieki. Amen. Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie. Pełni są też wszelakiej nieprawości, przewrotności, chciwości, niegodziwości. Oddani zazdrości, zabójstwu, waśniom, podstępowi, złośliwości; potwarcy, oszczercy, nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi, w tym, co złe - pomysłowi, rodzicom nieposłuszni, bezrozumni, niestali, bez serca, bez litości. Oni to, mimo że dobrze znają wyrok Boży, iż ci, którzy się takich czynów dopuszczają, winni są śmierci, nie tylko je popełniają, ale nadto chwalą tych, którzy to czynią”. Rz 1, (BT). Czy mowa jest tu o szatanie? Nie, opis dotyczy ludzi, którzy podjęli decyzję odejścia od Pana Boga. Co gorsza, „dobrze znają wyrok Boży”, nie są więc nieświadomi konsekwencji swoich wyborów. Biblia mówi, że: „Zły człowiek wikła się we własnym grzechu.” Prz 29,6 (BW). „Dlaczego więc wzgardziłeś słowem Pana, popełniając zło w oczach jego?” 2 Sm 12,9 (BW). Przecież „rzeczą człowieka są rozważania serca.” Prz 16,1 (BW). Dlaczego, rozważając, wzgardza się słowami: „Nie wprzęgajcie się z niewierzącymi w jedno jarzmo. Cóż bowiem ma wspólnego sprawiedliwość z niesprawiedliwością? Albo cóż ma wspólnego światło z ciemnością?" 2 Kor 6,14 (BT). Czy zło jest tak atrakcyjne, że nauki, prośby i napomnienia schodzą na plan dalszy? Biblia mówi: „Jak daleko spojrzeć, ci, którzy orali bezprawie i rozsiewali zło, zawsze je zbierali.” Hi 4,8 (BT), „Zło bowiem nie wyrasta z prochu, a niedola nie wschodzi z ziemi.” Hi 5,6 (BW). „Biada narodowi grzesznemu, ludowi obciążonemu winą, potomstwu złośników, synom wyrodnym! Opuścili Pana, porzucili Świętego Izraelskiego, odwrócili się wstecz.” Iz 1,4 (BW). „Biada tym, którzy zło nazywają dobrem, a dobro złem, którzy zamieniają ciemność w światłość, a światłość w ciemność, zamieniają gorycz w słodycz, a słodycz w gorycz.” Iz 5,20 (BW). Czy tak trudno zapamiętać, że: „Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym.” Mk 7,20-23 (BT). „Nie jest dobrym drzewem to, które wydaje zły owoc, ani złym drzewem to, które wydaje dobry owoc. Po owocu bowiem poznaje się każde drzewo; nie zrywa się fig z ciernia ani z krzaka jeżyny nie zbiera się winogron. Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta.” Łk 6,43-45 (BT)? Czyż nie warto w sercu swoim rozważyć korzyści? Biblia mówi: „Zyskiem człowieka jest jego dobroć.” Prz 19,22 (BW). „I pobożność jest wielkim zyskiem, jeżeli jest połączona z poprzestawaniem na małym.” 1 Tm 6,6 (BW). „Dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć zyskiem. Pragnę rozstać się z życiem i być z Chrystusem, bo to daleko lepiej.” Flp 1, (BW). Tak trudno przychylić się do prośby: „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.” Mt 11, (BT)? Rozważmy to w sercu swoim, gdyż „rozwaga czuwać będzie nad tobą, roztropność cię strzec, zachowując cię od drogi zła, od człowieka, który mówi przewrotnie, od tych, którzy porzucają ścieżki prawe, aby chodzić drogami ciemnymi, którzy z radością popełniają zło, lubują się w złośliwej przewrotności. Bezbożni zostaną z ziemi wytraceni, a niewierni z niej wykorzenieni.” Prz 2, (BW). „Pilnuj swoich kroków, gdy idziesz do domu Bożego, i nastaw się na słuchanie, gdyż jest to lepsze niż ofiary składane przez głupich; bo nie umieją nic innego, jak tylko czynić zło.” Koh 4,17 (BW). „Pilnować swoich kroków” to znaczy wiedzieć, że: „Tych sześć rzeczy w nienawiści ma Pan, a siedem budzi u Niego odrazę: wyniosłe oczy, kłamliwy język, ręce, co krew niewinną wylały, serce knujące złe plany, nogi, co biegną prędko do zbrodni, świadek fałszywy, co kłamie, i ten, kto wznieca kłótnie wśród braci.” Prz 6,16-19 (BT). „To zatem mówię i zaklinam [was] w Panu, abyście już nie postępowali tak, jak postępują poganie, z ich próżnym myśleniem, obcy dla życia Bożego. Oni to doprowadziwszy siebie do nieczułości [sumienia], oddali się rozpuście, popełniając zachłannie wszelkiego rodzaju grzechy nieczyste. Wy zaś nie tak nauczyliście się Chrystusa. Słyszeliście przecież o Nim i zostaliście pouczeni w Nim, że - co się tyczy poprzedniego sposobu życia - trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz, odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości. Dlatego odrzuciwszy kłamstwo: niech każdy z was mówi prawdę do bliźniego. Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce! Ani nie dawajcie miejsca diabłu! Kto dotąd kradł, niech już przestanie kraść, lecz raczej niech pracuje uczciwie własnymi rękami, by miał z czego udzielać potrzebującemu. Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym. I nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym zostaliście opieczętowani na dzień odkupienia. Niech zniknie spośród was wszelka gorycz, uniesienie, gniew, wrzaskliwość, znieważenie - wraz z wszelką złością. Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie.” Ef 4,17-32 (BT). Biblijne rady: „Nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj.” Rz 12,21 (BW). „Nie oddawajcie złem za zło ani obelgą za obelgę, lecz przeciwnie, błogosławcie, gdyż na to powołani zostaliście, abyście odziedziczyli błogosławieństwo. Bo kto chce być zadowolony z życia i oglądać dni dobre, ten niech powstrzyma język swój od złego, a wargi swoje od mowy zdradliwej.” 1 P 3, (BW). „I nie upijajcie się winem, które powoduje rozwiązłość, ale bądźcie pełni Ducha.” Ef 5,18 (BW). „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu!” 1 P 5, (BT). „Wy, którzy miłujecie Pana, miejcie w nienawiści zło! On strzeże dusz świętych swoich, z ręki bezbożnych wyrywa ich.” PS 97,10 (BW). „Kto postępuje sprawiedliwie i mówi szczerze, kto gardzi wymuszonym zyskiem, kto cofa swoje dłonie, aby nie brać łapówki, kto zatyka ucho, aby nie słyszeć o krwi przelewie, kto zamyka oczy, aby nie patrzeć na zło, ten będzie mieszkał na wysokościach; jego ostoją twierdze na skałach, ten ma pod dostatkiem chleba i nie wysychają jego wody.” Iz 33, (BW) „Karze cię twoja złość, smaga cię twoje odstępstwo. Poznaj więc i zobacz, jak złą i gorzką jest rzeczą, że opuściłaś Pana, swojego Boga, i nie ma u ciebie bojaźni przede mną - mówi Wszechmocny, Pan Zastępów.” Jr 2,19 (BW).

. 112 388 121 264 67 59 169 138

czy dobro może istnieć bez zła biblia